niedziela, 31 grudnia 2017

Jak kochać dziecko? Janusz Korczak

Witam w kolejną dzielę. Dzisiaj o lekturze, względem której żywię jak najbardziej ambiwalentne uczucia.






Po książkę sięgnęłam po rekomendacji docenta ze studiów pedagogicznych. Ponoć świetnie rozumiał dzieci, pisał genialnie i pozostawiał miejsce na głębsze refleksje.
Nie będę ukrywać, że oczekiwania były spore. Docent Ziółkowski jest dla mnie osobą, z której zdaniem i częściowo poglądami się liczę. Niestety, ale chyba nie do końca w kwestii tego autora podzielam jego zdanie.

Zacznę od tego, co mi się podobało: chociaż ilość stron nie jest żadnym miernikiem to w przypadku tej ksiażki mam wrażenie, że im mniej tym lepiej. Po drugie- książka to swego rodzaju artykuły, które traktują o osobnych kwestiach, ale są ustawione chronologicznie. No i niewątpliwym atutem jest to, że jak się bardzo skupiłam to niektóre treści były dla mnie wartościowe. Nie było ich zbyt wiele, ponieważ większość z nich miałam na psychologii wychowawczej to jednak coś z tego wyciągnęłam. Najważniejsze- autor pokazuje podmiotowość dziecka i zestawia ją z ową nieomylnością ludzi dorosłych. Rozgranicza emocjonalność i sposób reagowania dziecka, który jest bezpośredni i nieskażony nakładaniem perspektyw z zachowaniem się osób dodrosłych. Ciekawe kontrasty.

Mimo wyżej wymienionych plusów nie omieszkam wspomnieć o tym, że album czytało mi się bardzo opornie. Zajęło mi to chyba tydzień bądź dwa i zmuszałam się, aby przeczytać choć stronę więcej. Wszystko to przez język i masę wyliczeń w niektórych artykułach. Bardzo nie podobało mi się w jaki sposób napisana jest ksiazka. Czułam jedno wielkie zniechęcenie, często dane fragmenty czytałam po 2-3 razy. To powodowało jeszcze większą awersję.

Niestety, ale nie jestem pewna czy jeszcze sięgnę po ksiażkę tego autora. Przykro mi, czuję zniechecenie. I chociaż jest to swego rodzaju prekursor pedagogiki nawet to nie przemawia za tym, żebym się przemogła. Chociaż never say never.


P.S Oby 2018 był lepszy od tego ,który mija. Ja mam ogromną nadzieję, że będzie.

wtorek, 26 grudnia 2017

Czy warto kupować duplikaty?

Odkąd staram się ograniczyć mój dobytek zauważałam pewną tendencję. Niektóre z moich rzeczy posiadam w duplikatach. Mowa o dwóch szminkach,z czego jedna jest rozpoczęta, a druga jeszcze zamknięta, dwóch płynach micelarnych ("bo była promocja) i innych rzeczach. Wiem dlaczego te rzeczy były kupione- bo lubię ich działanie, bo warto, bo i tak zużyję. Jednak czy naprawdę? 

Niestety, ale sytuacja nie wygląda tak dobrze jak by się wydawało. Kupując podwójne rzeczy często zapominamy, że tą pierwszą będziemy zużywać nie w ciągu tygodnia , ale kilku miesięcy. W tym czasie na rynek wyjdą nowe kosmetyki, nowe hity/KWC i pewnie będziemy mieli ochotę na coś innego. Poza tym oprócz danych kosmetyków mamy jeszcze inne z tej kategorii, które w międzyczasie używamy (kolorówka). Czasami, aby duplikat został otwarty musi poczekać pół roku albo i dłużej. 

W dodatku nasz mózg działa w taki sposób, że lubi urozmaicenie, nowe bodźce. No, ale tu czeka go zawód, bo przecież czeka na nas drugie opakowanie tego samego produktu, które trzeba zużyć. A często nie ma się na to ochoty. Bo czym innym jest pragnienie posiadania dwóch (według nas) świetnych rzeczy, kiedy je kupujemy, a czym innym wykańczanie ich przez kilka miesięcy. 

Jestem fanką niektórych kremów, szamponów itp. jednak nigdy nie zdarzyło mi się, abym była zadowolona z tego, że kupiłam dany kosmetyk w nadmiarze. Wybaczcie, raz. Na początku wakacji w Biedronce była promocja na płyn micelarny z Garniera "kup jeden , a drugi otrzymasz za połowę ceny" i chociaż cieszę się, że go mam, bo jest super, to przez kilka miesięcy trzymając go w szafce odczuwałam podirytowanie tym, że stoi tam coś, co spokojnie sobie czeka i jest nieużywane. Drugi raz bym chyba tego nie kupiła. 

Ta zasada ma również zastosowanie do innych rzeczy. Przykładowo na początku studiów kupiłam sobie kilka dużych notesów i zeszytów. Myślicie, że je wykończyłam ? Połowa z nich mieszka nadal w mojej szafie na papiery i sukcesywnie, dzień za dniem ginie z nich po jednej kartce. Moim sposobem jest zapisywanie na nich rano zadań, które muszę wykonać danego dnia. Wieczorem kartka ląduje w koszu. 

Obecnie najbardziej męczę się ze świeczkami. Tak, niby tym, co kocham. Już nie. Od jakiegoś czasu (chyba od początku roku) przestało podobać mi się palenie świeczek. Wolę moje cotton balls przy łóżku, robią klimat. W dodatku utrzymujący się zapach świeczek tak mnie drażni, że zapalając je otwieram okno, a nie o to chodzi. Zostało mi jeszcze jedno opakowanie 12 świeczek. Chociaż mogłabym je wyrzucić nie zrobię tego, bo chcę być odpowiedzialna za moje wcześniejsze decyzje zakupowe i poczuć ten ciężar przedmiotów jakie zgromadziłam (myślę, że to mocno mnie powstrzyma przed kolejnym wyrzucaniem pieniędzy w błoto). 

Jeśli chodzi o ubrania moje zdanie jest nieco odmienne, ale nie zupełnie inne. Kupowanie po dwa ubrania na raz jest moim zdaniem dobre, dla tych, którzy świetnie znają swój styl i są pewni, że będą w czymś chodzić. Ja mam np.w szafie 4 czarne t-shirty oraz 4 białe. I jestem pewna, że nadal z taką częstotliwością będę je ubierać. Nie kupiłam ich hurtowo-od razu po kilka, ale mam ich kilka, ponieważ je używam (i sprawdzam też jakość różnych marek). Sama nie wiem czy kupiłabym kilka sztuk np.bluzki, bo nie widziałabym w tym dla siebie sensu- mam już tyle ubrań, że dwie/trzy kolejne nie byłby mi potrzebne.  Jednak są rzeczy, które kupiłam w 3/4-pakach mowa o skarpetkach i majtkach. Mimo to nie zawsze jest to doby wybór. Mam swoje ulubione czteropaki w Martesie , konkretnie stópki z Nike. Są w cenie 40 zł za 4 pary i ich jakość jest naprawdę fajna. Jednak ponad rok temu zdecydowałam się na skarpety z H&M i żałuję. Zachwyciły mnie pastelowe kolory i teraz naprawdę staram się je znosić. W dodatku nie polecam również z tego sklepu majtek. Po kilku praniach wyglądają bardzo słabo (chociaż te klasyczne są wygodne).

Kolejną rzeczą, którą uważam za błąd to kupowanie lakierów hybrydowych w nadmiarze. Zanim odkryłam w jakich kolorach czuję się najlepiej minęło sporo czasu. Czasu, w którym kupowałam, aby się przekonać. Nie wpadłam na pomysł jak wiele osób wokół mnie ich używa. Wystarczyłoby się wymienić i sprawdzić. Hybrydy posiadam od prawie trzech lat i część z lakierów, które kupiłam na początku muszą wylądować w koszu, ponieważ nie zdążyłam ich zużyć. Przykre na to patrzeć, a jeszcze gorsze- wyrzucać. Mam nauczkę.

Myślę, że przykładów mogłabym mnożyć, ale nie ma to na celu wyliczać wszystkich moich grzechów. Celem jest natomiast pobudzenie refleksji nad tym, co robimy ze sowimi pieniędzmi, czasem (każdej rzeczy musimy go poświęcić) i czy w zakupowym poświątecznym szaleństwie faktycznie musimy wybrać się na zakupy.

Pozdrawiam :) 

niedziela, 24 grudnia 2017

Zwykły człowiek-Graeme Cameron

Thrillery czytam rzadko. Naprawdę. W ciągu ostatnich trzech lat wpadło w moje ręce może 10 takich książek. Wprowadzają niepokój i milony myśli, które tłoczą się w głowie i znajdują ujście w chorych snach. Są to dla mnie trudne lektury.

Co sprawiło, że sięgnęłam po kolejny?

Mój tata :) Od razu zaznaczę, że to właśnie rodzicie wpoili mi miłość do książek. Nie robili tego na siłę. Po prostu bardzo często się w ten sposób relaksowali, a ja ich obserwowałam. Chociaż ostatnia książka, którą mi tata polecił "Noc ognia" nie spodobała mi się, to postanowiłam zaryzykować. Zachęciły mnie z pewnością słowa taty "opis psychopaty, coś dla Ciebie" :D No i dziś pora na moją opinię.




Po pierwsze zainteresowała mnie okładka. Ciekawa, mroczna plus te teksty "fani Dextera będą zachwyceni!". Dextera nie oglądałam, ale książka bardzo mi się podobała. 

Rzadko kiedy zdarza się, aby lektura wciagnęła mnie od pierwszych trzech stron. Tym razem tak było. Od razu popłynęłam i w pół godziny wiedziałam, że muszę ją jak najszybciej skończyć. 

Treść budowała napięcie. Chciało się więcej i więcej. Zastanawiałam się co będzie dalej. 

W książce poznajemy mężczyznę, który jak każdy z nas docenia piękno świata, rozmawia z sąsiadami, egzystuje zdawałoby się "normalnie" .Jednak coś go podnieca... mordowanie. I sposób tego mordowania jest naprawdę brutalny i chory. 

Najbardziej doceniłam to, że główna positać nie została opisana. Wygląd zewnętrzny mężczyzny został do obsadzenia dla czytelnika. Miała zadziałać nasza wyobraźnia. To naprawdę mocno budowało wyjątkowe poczucie, że tym człowiekiem może być każdy. 

Szczerze przyznam, że samą końcówką się zawiodłam. Byłam dosyć zdegustowana i zrezygnowana. Jednak w thrilerach często na zakończenie wszystko się miesza. Ten typ chyba już tak ma. 

Polecam gorąco. Ja daję ocenę 8,5/10 i nie zgadzam się z 6/10 na lubimyczytać, ale tam wypowiada się dużo wiecej osób :) 

Wesołych Świąt!

Witajcie czytelnicy bloga :D 

Z okazji nadchodzących świąt życzę dużo miłości, spokoju i życia zgodnie z własnym sumieniem. 
Niech koniec roku przyniesie refleksje- rozliczmy z niego siebie, a nie innych. 
Nauczmy się patrzeć na ludzi przez pryzmat ich zalet, a nie wad. 
Życzę, by nadchodzący rok przyniósł dużo rozwoju w najważniejszych obszarach życia. 
Zachęcam do czytania książek, oglądania kanałów rozwojowych, seriali czy słuchania podcastów na tematy, które być może omijaliśmy. 
Kontroli nad własnym życiem , ale i pozwolenia sobie na spontaniczność i zapomnienia na chwilę o regułach. 
Pokonywania barier, które nas ograniczają i życia nie według oczekiwań innych, a według siebie. 

Klaudia :)


piątek, 22 grudnia 2017

Projekt stylówka #9

Cześć. Moje życie ostatnio nabrało obrotów i nie miałam czasu na publikowanie postów. Chociaż niektóre z nich są przygotowane "na zaś" to nawet nie wchodziłam ich zredagować. Takie życie. Całe szczęście znalazłam chwilę, by dodać kolejny projekt stylówka.  Jedno zdjęcie nie będzie z mojego domu, a z escape roomu :) Tego dnia zapomniałam sobie strzelić fotę. 
Zauważam również, że ubrania notorycznie zaczynają się powtarzać więc myślę, że od nowego roku na jakiś czas zrobię przerwę i wrócę w nowej odsłonie w czasie wiosny, ponieważ wtedy wymieniam część ubrań, a część chowam do kartonów. 
Recenzja, która miała ukazać się w niedziele czeka na pojawienie się. Na dniach możecie się jej spodziewać :) Zostawiam Was ze zdjęciami. 

PONIEDZIAŁEK:


Kardigan-esmara 
t-shirt- new yorker
Spodnie-Zara
Pasek-H&M
Buty-Lasocki
Torebka- Wittchen

WTOREK:

Sweterek-Only
Spodnie- Top Shop
Buty- Gorlitz
Torba-Martens aqua


ŚRODA:


Marynarka-H&M
Spódniczka-Stradivarius
Rajstopy-H&M (kolekcja chyba dla ciężarnych, są najlepsze jakościowo)
Buty-Lasocki



Uwielbiam jak w przedświątecznym czasie lecą na całą głośność piosenki świąteczne. Chociaż nie ma śniegu, to jest klimat :) 

piątek, 15 grudnia 2017

Projekt stylówka #8

Ten tydzień minął mi z jednej strony dłużąc się, bo zaczęłam pisać magisterkę :P Jednak z drugiej- bardzo szybko, bo dosłownie nic nie zdążyłam przygotować na bloga ani przeczytać żadnej książki. Studia niszczą :P Zestawienia z poprzedniego tygodnia to totalne zwyklaki. Niestety, w tym tygodniu nie robiłam zdjęć nad czym ubolewam, ale postaram się przygotować coś na dniach, bo czeka mnie kilka wyjść z domu :)


Poniedziałek:

uwaga na zdjęciu doklejone oczy-ze swoimi zrobiłam coś dziwnego


kardigan- H&M (uwielbiam go, ale ciepła za dużo nie daje...akryl :/)
bluzka- H&M
spodnie- Top Shop (ten wysoki stan zaczął mnie wnerwiać, ale genialnie układają się na nogach przy łydkach i kostkach)
buty- Gortz



Wtorek:

cóż, chyba dziś skomentuję każde zdj, ale zaraz zobaczycie najgorszej jakości fotę na tym blogu. Wstyd mi, ale tylko taką mam. W dodatku moja poza bamberki to wisienka na torcie tej żenady. 


wszystko jak wyżej tylko koszulka khaki z H&M
a kurtka to chyba house (?)



Środa:


marynarka-H&M
buty-Lasocki 

Nawet nie chce mi się podsumowywać. Było monotonnie i podobnie, myślę, że gdybym zrobiła lepsze zdjęcia to fajniej by to wyglądało. Następnym razem się przyłożę bardziej. Promise :D 

niedziela, 10 grudnia 2017

Slow fashion. Modowa rewolucja- Joanna Glogaza

Hej, święta za rogiem, a ja już dostałam kilka prezentów :)

Z uwagi na to, że sama sobie nie kupuję książek (takie postanowienie od kilku miesięcy) na święta od dziadka wybrałam cztery pozycje. Między innymi do moich rąk trafiły dwie Joanny Glogazy. O jednej  z nich w dzisiejszym wpisie. Zapraszam do lektury. 



Prosta, jasna okładka, czyli to co Klaudia lubi najbardziej. Książkę czyta się jak powieść. Chociaż to poradnik, to ja tego nie czułam. Usiadłam do niej z kawusią i czekoladą i szybciej skończyłam ją niż łakocie :) (żartuję, czytałam ją dwa dni, ale bardzo wciąga!). Autorka jako jedna z nielicznych zastosowała super trik na urozmaicenie książki- wplotła w jej treść wywiady, klasyfikacje, rady. To jest naprawdę fajne posunięcie. Niby przerywnik, ale w temacie i coś, co mamy wyszczególnione w pigułce. Naprawdę brawa dla pani Joanny. 

Chwilami miałam wrażenie jakby autorka za bardzo narzucała swoje zdanie, chociaż ewidentnie starała się pokazywać, że tego nie robi. Komentarze w stylu: ja to robię tak, jednak stanowiły jakąś (dla mnie) silną sugestię. To nie zarzut, a spostrzeżenie. Kolejnym jest fakt, że w książce o ubaniach jest tak mało zdjęć- w tym wypadku to wielki plus. A zdjęcia, które tam są , utrzymane zostały w minimalistycznym stylu. Kolejny plus :)

Jedynymi treściami, których czytanie mnie zupełnie nie interesowało było tworzenie mapy stylu, które zajmowało kilka stron. Zupełnie mi to nie podeszło, dla siebie uznałam to za zbędne, ale domyślam się, że osobom, które naprawdę zaczynają może się to przydać. Ja odkąd opublikowałam ten wpis: minimalizm w szafie nie potrzebuję takich metod. Uważam nawet, że 80 % rzeczy z książki to rzeczy, z którymi już się spotkałam i które wiem. Natomiast i tak było mi przyjemnie czytać tą lekturę. 

Nawet nie wiecie jak się cieszyłąm, kiedy potwierdzałam słowa autorki odnośnie zalet płynących z mniejszej szafy. Ja widzę mnóstwo plusów, o których opowiada pani Glogaza. Wierzę, że osoby, które są na początku tej "walki" o spójną garderobę jak najszybciej sięgną po książkę autorki. Polecam .

piątek, 8 grudnia 2017

Projekt stylówka #7

No cześć. Tym razem w piątek piąteczek piątunio :)
Poniżej moje zestawy z zeszłego tygodnia.


PONIEDZIAŁEK:

T-shirt- primark
Marynarka-H&M
Spodnie- bershka
Buty-Lasocki
Zegarek- Top Shop

WTOREK:


Bluzka- H&M
Sweter- George
Spodnie- Top Shop
Buty-Lasocki

ŚRODA:


To samo co w poniedziałek tylko bez zegarka :)

Ogólnie rzadko noszę marynarki i mam tylko jedną (niedawno nawet chciałam się jej pozbyć) jednak coraz bardziej się przekonuję. 

Miłego weekendu. 

wtorek, 5 grudnia 2017

Moja wishlista świąteczna

Z okazji zbliżających się świąt postanowiłam, że dodam moją wishlistę, czyli listę rzeczy, które bardzo chciałabym dostać pod choinkę. Być może znajdziecie coś dla bliskich,  siebie czy zainspirujecie się czymś z mojego zestawienia. Zacznę od rzeczy najtańszych do tych trochę droższych. Nie będzie tych przedmiotów wiele, ale tylko rzeczy, które by mnie ucieszyły bez wymyślania.

1. Książka :

Cóż chyba nikogo to nie zdziwi? Uwielbiam książki nie tylko czytać, ale i posiadać, dlatego staram się ograniczać ich ilość i od kilku miesięcy ich nie kupuję. Mam  pewną słabość jak o nich myślę. W tym roku ograniczyłam się do dwóch i wiem, że od jednej osoby dostanę egzemplarz :




2. Golarka do ubrań: 

Teraz, gdy mam niewiele ubrań w szafie chcę o nie zadbać jak najlepiej. Do tego celu wybrałam golarkę do ubrań najlepszą dostępną na rynku ze średniej półki cenowej. Philips GC026/00 to mój faworyt. Już do mnie jedzie, a osoba, która mi go sprezentowała zamówiła go z komputronika, link: klik

edit: golarka już do mnie doszła, ponieważ zamówiłam ją tydzień temu. Warta jest opinii więc na pewno wpis o tym urządzeniu się pojawi (podejrzewam, że w przerwie świątecznej)


3.Kolczyki :

Mam na myśli jeden model, mianowicie ten ze zdjęcia poniżej. Posiadam już bransoletkę i naszyjnik i chciałabym mieć do kompletu kolczyki.



4.Buty Adidas ZX Flux :

Marzyłam o nich od kilku miesięcy i finalnie zamówiłam jako prezent od rodziców. Poniżej moja krótka opinia:


 Jestem bardzo szczęśliwa, że zrobiłam to szybciej, ponieważ buty były za małe i na żywo brzydkie. Guma na podeszwie i z tyłu buta wyglądała tandetnie, a but "z góry"- jak płetwy. Odesłałam je. Straciłam 20 zł na wysyłkę, ale czasem trzeba ponieść pewien koszt. 


5.Zegarek :

I mam na myśli konkretne trzy modele:

Cluse  model La Boheme full black :

Daniel Wellington (po lewej):


Michael Kors:




Oto moje wymarzone prezenty pod choinkę. 
Myślę, że jest kwestią czasu ich nabycie, jednak fajnie byłoby coś znaleźć w święta. 

P.s wpis "projekt stylówka" w tym tygodniu wyjątkowo w piątek, ponieważ będę na uczelni we wtorek, środę i piątek 

niedziela, 3 grudnia 2017

Współczesna bogini- Roxana Bowgen

Dziś kilka słów o książce , która wpadła mi w ręce niby przypadkiem, ale jednak nie. 
Spacerując po bibliotece (sama książek sobie nie kupuję) dostrzegłam wyróżniającą się na tle innych, śliczną okładkę. Kiedy pierwszy raz wzięłam ją do ręki opis mnie nie zachwycił. "Bełkot" pomyślałam. Jednak będąc ponownie w tym miejscu zdecydowałam się ją wypożyczyć. Wyszłam z założenia, że i tak nic nie tracę. Czy było warto? 


Znalezione obrazy dla zapytania współczesna bogini roxana bowgen

Książkę określiłabym jak biografio-poradnik. Chociaż definiowana jest jak poradnik to jednak, kazdy kto po nią sięgnie będzie wiedział o co mi chodzi. Opowiada historię życia pani Roxany Bowgen, która urodzona w Peru odwiedziła prawie połowę świata. Nie jest to raport podróżniczki, co mi się bardzo podoba. Jednak porusza tematykę podróży, rozwoju, inwestowania, fizyki kwantowej, religii. W sumie wszystkiego, czym albo interesuję się od jakiegoś czasu, albo od niedawna. 

Lektura jest tak multitematyczna, że dla kogoś mógłby stanowić to problem. Nie dla mnie. Każdy wątek , potraktowany nawet pobieżnie zachęca do eksploracji. Mamy ochotę czytać o danym zagadnieniu więcej i więcej. Autorka zastosowała naprawdę ciekawy chwyt- pisała o czymś na tyle dużo, że zdołało nas to zainteresować, a na tyle krótko, że chcemy poznać więcej i szczegółowiej dany temat. To mi się niesamowicie podoba. Uwielbiam książki, które działają w taki sposób. "Współczesna bogini" zostawia niedosyt, ale nie w tym negatywnym znaczeniu. Jest to chęć poznawania. 

Przy każdym rozdziale autorka daje odpowiedni według niej cytat. Mnie urzekł ten: 

Biologia to ostatnia rzecz, która stanowi kogoś matką. Oprah Winfrey 


Jestem urzeczona tym cytatem. Nie został on dobrany przypadkowo. W rozdziale tym, autorka przedstawia swoje dzieciństwo, które zostało w pewien sposób zbezczeszczone przez jej matkę. Przynajmniej ja tak uważam, gdyż autorka jej wybaczyła i podchodziła do tego pełna pokory i zrozumienia, co było dla mnie niesamowite. 

Ostatnia refleksja dotyczy tego, że czytając książkę z każdą stroną przekonujemy się o jej wartości. Z początku może się zdawać ,że mamy do czynienia z poradnikiem dla niedocenionej kobiety i przez taką napisane. Im dalej w las, tym przyjemniej. 

Polecam serdecznie.