środa, 2 lipca 2014

Lovely curling pump up mascara

Czołem! Ostatnio moja obecność na blogu jest jedynie dopuszczająca,ale to wszystko przez pracę,książki i ... miłość :D Co prawda nie mam zbyt wiele czasu,ale chciałabym się w jakiś sposób zrehabilitować.
Jak już pewnie widziałyście w "promocyjnym" poście,poddałam się i zakupiłam hit internetu-maskarę z lovely :

OPAKOWANIE: zazwyczaj zwracam uwagę na opakowanie i to powyżej bardzo mi się podoba. Często produkty "po taniości" są po prostu tandetne,(przykład Eliksir z Wibo) natomiast tutaj mamy coś przyjemnego dla oka :) Jeśli chodzi o szczoteczkę nie miałam okazji jeszcze takiej używać.
DZIAŁANIE: no i tu się zaczynają schody...Nie wymagam wiele,wiem jakie mam rzęsy (krótkie i w ogóle niepodkręcone) i do każdego tuszu podchodzę z "łagodnym okiem". Tak samo było w tym przypadku. Niestety,po kilku/kilkunastu dniach dawania mu szans poddałam się i oddałam go Asi. Zacznijmy od tego,że u mnie żadnego efektu wow po prostu nie było. Nie podkręcał mi rzęs,a jeśli już to na dwie min,później znowu były "leżące". Ponadto,co chyba zupełnie go przekreśliło powodował efekt mega sztucznych rzęs,ale nie wizualnie tylko "odczuwalnie" (?) :D . Przez cały dzień miałam wrażenie,że noszę sztuczne,silikonowe rzęsy. Niestety,chociaż bardzo chciałam u mnie nie zadziałał ;c
CENA: zapłaciłam za niego ok.5 zł,cena stacjonarna ok.9 więc nie żałuję.

Zauważyłam,że na moje rzęsy nie działają tusze z tak małą szczoteczką. Najlepsze to te grube. Obecnie gorąco polecam Max Factor 2000 cal (czarno-czerwony).Mam go 3/4 mies i właśnie zaczął się delikatnie kruszyć,ale nadal świetnie działa. Oprócz niego,ale nieco gorszy jest tusz z L'Oreal Volume Million Lashes,zaczął kruszyć się po dwóch mies. i jest droższy od Max Factora o 20 zł (jego cena to ponad 60 PLN ).
Obecnie testuję tusz z Wibo XXL i jestem totalnie rozczarowana...

Pozdrawiam,udanych wakacji! :D Korzystajcie póki możecie <to nie groźba>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz