niedziela, 31 grudnia 2017

Jak kochać dziecko? Janusz Korczak

Witam w kolejną dzielę. Dzisiaj o lekturze, względem której żywię jak najbardziej ambiwalentne uczucia.






Po książkę sięgnęłam po rekomendacji docenta ze studiów pedagogicznych. Ponoć świetnie rozumiał dzieci, pisał genialnie i pozostawiał miejsce na głębsze refleksje.
Nie będę ukrywać, że oczekiwania były spore. Docent Ziółkowski jest dla mnie osobą, z której zdaniem i częściowo poglądami się liczę. Niestety, ale chyba nie do końca w kwestii tego autora podzielam jego zdanie.

Zacznę od tego, co mi się podobało: chociaż ilość stron nie jest żadnym miernikiem to w przypadku tej ksiażki mam wrażenie, że im mniej tym lepiej. Po drugie- książka to swego rodzaju artykuły, które traktują o osobnych kwestiach, ale są ustawione chronologicznie. No i niewątpliwym atutem jest to, że jak się bardzo skupiłam to niektóre treści były dla mnie wartościowe. Nie było ich zbyt wiele, ponieważ większość z nich miałam na psychologii wychowawczej to jednak coś z tego wyciągnęłam. Najważniejsze- autor pokazuje podmiotowość dziecka i zestawia ją z ową nieomylnością ludzi dorosłych. Rozgranicza emocjonalność i sposób reagowania dziecka, który jest bezpośredni i nieskażony nakładaniem perspektyw z zachowaniem się osób dodrosłych. Ciekawe kontrasty.

Mimo wyżej wymienionych plusów nie omieszkam wspomnieć o tym, że album czytało mi się bardzo opornie. Zajęło mi to chyba tydzień bądź dwa i zmuszałam się, aby przeczytać choć stronę więcej. Wszystko to przez język i masę wyliczeń w niektórych artykułach. Bardzo nie podobało mi się w jaki sposób napisana jest ksiazka. Czułam jedno wielkie zniechęcenie, często dane fragmenty czytałam po 2-3 razy. To powodowało jeszcze większą awersję.

Niestety, ale nie jestem pewna czy jeszcze sięgnę po ksiażkę tego autora. Przykro mi, czuję zniechecenie. I chociaż jest to swego rodzaju prekursor pedagogiki nawet to nie przemawia za tym, żebym się przemogła. Chociaż never say never.


P.S Oby 2018 był lepszy od tego ,który mija. Ja mam ogromną nadzieję, że będzie.

wtorek, 26 grudnia 2017

Czy warto kupować duplikaty?

Odkąd staram się ograniczyć mój dobytek zauważałam pewną tendencję. Niektóre z moich rzeczy posiadam w duplikatach. Mowa o dwóch szminkach,z czego jedna jest rozpoczęta, a druga jeszcze zamknięta, dwóch płynach micelarnych ("bo była promocja) i innych rzeczach. Wiem dlaczego te rzeczy były kupione- bo lubię ich działanie, bo warto, bo i tak zużyję. Jednak czy naprawdę? 

Niestety, ale sytuacja nie wygląda tak dobrze jak by się wydawało. Kupując podwójne rzeczy często zapominamy, że tą pierwszą będziemy zużywać nie w ciągu tygodnia , ale kilku miesięcy. W tym czasie na rynek wyjdą nowe kosmetyki, nowe hity/KWC i pewnie będziemy mieli ochotę na coś innego. Poza tym oprócz danych kosmetyków mamy jeszcze inne z tej kategorii, które w międzyczasie używamy (kolorówka). Czasami, aby duplikat został otwarty musi poczekać pół roku albo i dłużej. 

W dodatku nasz mózg działa w taki sposób, że lubi urozmaicenie, nowe bodźce. No, ale tu czeka go zawód, bo przecież czeka na nas drugie opakowanie tego samego produktu, które trzeba zużyć. A często nie ma się na to ochoty. Bo czym innym jest pragnienie posiadania dwóch (według nas) świetnych rzeczy, kiedy je kupujemy, a czym innym wykańczanie ich przez kilka miesięcy. 

Jestem fanką niektórych kremów, szamponów itp. jednak nigdy nie zdarzyło mi się, abym była zadowolona z tego, że kupiłam dany kosmetyk w nadmiarze. Wybaczcie, raz. Na początku wakacji w Biedronce była promocja na płyn micelarny z Garniera "kup jeden , a drugi otrzymasz za połowę ceny" i chociaż cieszę się, że go mam, bo jest super, to przez kilka miesięcy trzymając go w szafce odczuwałam podirytowanie tym, że stoi tam coś, co spokojnie sobie czeka i jest nieużywane. Drugi raz bym chyba tego nie kupiła. 

Ta zasada ma również zastosowanie do innych rzeczy. Przykładowo na początku studiów kupiłam sobie kilka dużych notesów i zeszytów. Myślicie, że je wykończyłam ? Połowa z nich mieszka nadal w mojej szafie na papiery i sukcesywnie, dzień za dniem ginie z nich po jednej kartce. Moim sposobem jest zapisywanie na nich rano zadań, które muszę wykonać danego dnia. Wieczorem kartka ląduje w koszu. 

Obecnie najbardziej męczę się ze świeczkami. Tak, niby tym, co kocham. Już nie. Od jakiegoś czasu (chyba od początku roku) przestało podobać mi się palenie świeczek. Wolę moje cotton balls przy łóżku, robią klimat. W dodatku utrzymujący się zapach świeczek tak mnie drażni, że zapalając je otwieram okno, a nie o to chodzi. Zostało mi jeszcze jedno opakowanie 12 świeczek. Chociaż mogłabym je wyrzucić nie zrobię tego, bo chcę być odpowiedzialna za moje wcześniejsze decyzje zakupowe i poczuć ten ciężar przedmiotów jakie zgromadziłam (myślę, że to mocno mnie powstrzyma przed kolejnym wyrzucaniem pieniędzy w błoto). 

Jeśli chodzi o ubrania moje zdanie jest nieco odmienne, ale nie zupełnie inne. Kupowanie po dwa ubrania na raz jest moim zdaniem dobre, dla tych, którzy świetnie znają swój styl i są pewni, że będą w czymś chodzić. Ja mam np.w szafie 4 czarne t-shirty oraz 4 białe. I jestem pewna, że nadal z taką częstotliwością będę je ubierać. Nie kupiłam ich hurtowo-od razu po kilka, ale mam ich kilka, ponieważ je używam (i sprawdzam też jakość różnych marek). Sama nie wiem czy kupiłabym kilka sztuk np.bluzki, bo nie widziałabym w tym dla siebie sensu- mam już tyle ubrań, że dwie/trzy kolejne nie byłby mi potrzebne.  Jednak są rzeczy, które kupiłam w 3/4-pakach mowa o skarpetkach i majtkach. Mimo to nie zawsze jest to doby wybór. Mam swoje ulubione czteropaki w Martesie , konkretnie stópki z Nike. Są w cenie 40 zł za 4 pary i ich jakość jest naprawdę fajna. Jednak ponad rok temu zdecydowałam się na skarpety z H&M i żałuję. Zachwyciły mnie pastelowe kolory i teraz naprawdę staram się je znosić. W dodatku nie polecam również z tego sklepu majtek. Po kilku praniach wyglądają bardzo słabo (chociaż te klasyczne są wygodne).

Kolejną rzeczą, którą uważam za błąd to kupowanie lakierów hybrydowych w nadmiarze. Zanim odkryłam w jakich kolorach czuję się najlepiej minęło sporo czasu. Czasu, w którym kupowałam, aby się przekonać. Nie wpadłam na pomysł jak wiele osób wokół mnie ich używa. Wystarczyłoby się wymienić i sprawdzić. Hybrydy posiadam od prawie trzech lat i część z lakierów, które kupiłam na początku muszą wylądować w koszu, ponieważ nie zdążyłam ich zużyć. Przykre na to patrzeć, a jeszcze gorsze- wyrzucać. Mam nauczkę.

Myślę, że przykładów mogłabym mnożyć, ale nie ma to na celu wyliczać wszystkich moich grzechów. Celem jest natomiast pobudzenie refleksji nad tym, co robimy ze sowimi pieniędzmi, czasem (każdej rzeczy musimy go poświęcić) i czy w zakupowym poświątecznym szaleństwie faktycznie musimy wybrać się na zakupy.

Pozdrawiam :) 

niedziela, 24 grudnia 2017

Zwykły człowiek-Graeme Cameron

Thrillery czytam rzadko. Naprawdę. W ciągu ostatnich trzech lat wpadło w moje ręce może 10 takich książek. Wprowadzają niepokój i milony myśli, które tłoczą się w głowie i znajdują ujście w chorych snach. Są to dla mnie trudne lektury.

Co sprawiło, że sięgnęłam po kolejny?

Mój tata :) Od razu zaznaczę, że to właśnie rodzicie wpoili mi miłość do książek. Nie robili tego na siłę. Po prostu bardzo często się w ten sposób relaksowali, a ja ich obserwowałam. Chociaż ostatnia książka, którą mi tata polecił "Noc ognia" nie spodobała mi się, to postanowiłam zaryzykować. Zachęciły mnie z pewnością słowa taty "opis psychopaty, coś dla Ciebie" :D No i dziś pora na moją opinię.




Po pierwsze zainteresowała mnie okładka. Ciekawa, mroczna plus te teksty "fani Dextera będą zachwyceni!". Dextera nie oglądałam, ale książka bardzo mi się podobała. 

Rzadko kiedy zdarza się, aby lektura wciagnęła mnie od pierwszych trzech stron. Tym razem tak było. Od razu popłynęłam i w pół godziny wiedziałam, że muszę ją jak najszybciej skończyć. 

Treść budowała napięcie. Chciało się więcej i więcej. Zastanawiałam się co będzie dalej. 

W książce poznajemy mężczyznę, który jak każdy z nas docenia piękno świata, rozmawia z sąsiadami, egzystuje zdawałoby się "normalnie" .Jednak coś go podnieca... mordowanie. I sposób tego mordowania jest naprawdę brutalny i chory. 

Najbardziej doceniłam to, że główna positać nie została opisana. Wygląd zewnętrzny mężczyzny został do obsadzenia dla czytelnika. Miała zadziałać nasza wyobraźnia. To naprawdę mocno budowało wyjątkowe poczucie, że tym człowiekiem może być każdy. 

Szczerze przyznam, że samą końcówką się zawiodłam. Byłam dosyć zdegustowana i zrezygnowana. Jednak w thrilerach często na zakończenie wszystko się miesza. Ten typ chyba już tak ma. 

Polecam gorąco. Ja daję ocenę 8,5/10 i nie zgadzam się z 6/10 na lubimyczytać, ale tam wypowiada się dużo wiecej osób :) 

Wesołych Świąt!

Witajcie czytelnicy bloga :D 

Z okazji nadchodzących świąt życzę dużo miłości, spokoju i życia zgodnie z własnym sumieniem. 
Niech koniec roku przyniesie refleksje- rozliczmy z niego siebie, a nie innych. 
Nauczmy się patrzeć na ludzi przez pryzmat ich zalet, a nie wad. 
Życzę, by nadchodzący rok przyniósł dużo rozwoju w najważniejszych obszarach życia. 
Zachęcam do czytania książek, oglądania kanałów rozwojowych, seriali czy słuchania podcastów na tematy, które być może omijaliśmy. 
Kontroli nad własnym życiem , ale i pozwolenia sobie na spontaniczność i zapomnienia na chwilę o regułach. 
Pokonywania barier, które nas ograniczają i życia nie według oczekiwań innych, a według siebie. 

Klaudia :)


piątek, 22 grudnia 2017

Projekt stylówka #9

Cześć. Moje życie ostatnio nabrało obrotów i nie miałam czasu na publikowanie postów. Chociaż niektóre z nich są przygotowane "na zaś" to nawet nie wchodziłam ich zredagować. Takie życie. Całe szczęście znalazłam chwilę, by dodać kolejny projekt stylówka.  Jedno zdjęcie nie będzie z mojego domu, a z escape roomu :) Tego dnia zapomniałam sobie strzelić fotę. 
Zauważam również, że ubrania notorycznie zaczynają się powtarzać więc myślę, że od nowego roku na jakiś czas zrobię przerwę i wrócę w nowej odsłonie w czasie wiosny, ponieważ wtedy wymieniam część ubrań, a część chowam do kartonów. 
Recenzja, która miała ukazać się w niedziele czeka na pojawienie się. Na dniach możecie się jej spodziewać :) Zostawiam Was ze zdjęciami. 

PONIEDZIAŁEK:


Kardigan-esmara 
t-shirt- new yorker
Spodnie-Zara
Pasek-H&M
Buty-Lasocki
Torebka- Wittchen

WTOREK:

Sweterek-Only
Spodnie- Top Shop
Buty- Gorlitz
Torba-Martens aqua


ŚRODA:


Marynarka-H&M
Spódniczka-Stradivarius
Rajstopy-H&M (kolekcja chyba dla ciężarnych, są najlepsze jakościowo)
Buty-Lasocki



Uwielbiam jak w przedświątecznym czasie lecą na całą głośność piosenki świąteczne. Chociaż nie ma śniegu, to jest klimat :) 

piątek, 15 grudnia 2017

Projekt stylówka #8

Ten tydzień minął mi z jednej strony dłużąc się, bo zaczęłam pisać magisterkę :P Jednak z drugiej- bardzo szybko, bo dosłownie nic nie zdążyłam przygotować na bloga ani przeczytać żadnej książki. Studia niszczą :P Zestawienia z poprzedniego tygodnia to totalne zwyklaki. Niestety, w tym tygodniu nie robiłam zdjęć nad czym ubolewam, ale postaram się przygotować coś na dniach, bo czeka mnie kilka wyjść z domu :)


Poniedziałek:

uwaga na zdjęciu doklejone oczy-ze swoimi zrobiłam coś dziwnego


kardigan- H&M (uwielbiam go, ale ciepła za dużo nie daje...akryl :/)
bluzka- H&M
spodnie- Top Shop (ten wysoki stan zaczął mnie wnerwiać, ale genialnie układają się na nogach przy łydkach i kostkach)
buty- Gortz



Wtorek:

cóż, chyba dziś skomentuję każde zdj, ale zaraz zobaczycie najgorszej jakości fotę na tym blogu. Wstyd mi, ale tylko taką mam. W dodatku moja poza bamberki to wisienka na torcie tej żenady. 


wszystko jak wyżej tylko koszulka khaki z H&M
a kurtka to chyba house (?)



Środa:


marynarka-H&M
buty-Lasocki 

Nawet nie chce mi się podsumowywać. Było monotonnie i podobnie, myślę, że gdybym zrobiła lepsze zdjęcia to fajniej by to wyglądało. Następnym razem się przyłożę bardziej. Promise :D 

niedziela, 10 grudnia 2017

Slow fashion. Modowa rewolucja- Joanna Glogaza

Hej, święta za rogiem, a ja już dostałam kilka prezentów :)

Z uwagi na to, że sama sobie nie kupuję książek (takie postanowienie od kilku miesięcy) na święta od dziadka wybrałam cztery pozycje. Między innymi do moich rąk trafiły dwie Joanny Glogazy. O jednej  z nich w dzisiejszym wpisie. Zapraszam do lektury. 



Prosta, jasna okładka, czyli to co Klaudia lubi najbardziej. Książkę czyta się jak powieść. Chociaż to poradnik, to ja tego nie czułam. Usiadłam do niej z kawusią i czekoladą i szybciej skończyłam ją niż łakocie :) (żartuję, czytałam ją dwa dni, ale bardzo wciąga!). Autorka jako jedna z nielicznych zastosowała super trik na urozmaicenie książki- wplotła w jej treść wywiady, klasyfikacje, rady. To jest naprawdę fajne posunięcie. Niby przerywnik, ale w temacie i coś, co mamy wyszczególnione w pigułce. Naprawdę brawa dla pani Joanny. 

Chwilami miałam wrażenie jakby autorka za bardzo narzucała swoje zdanie, chociaż ewidentnie starała się pokazywać, że tego nie robi. Komentarze w stylu: ja to robię tak, jednak stanowiły jakąś (dla mnie) silną sugestię. To nie zarzut, a spostrzeżenie. Kolejnym jest fakt, że w książce o ubaniach jest tak mało zdjęć- w tym wypadku to wielki plus. A zdjęcia, które tam są , utrzymane zostały w minimalistycznym stylu. Kolejny plus :)

Jedynymi treściami, których czytanie mnie zupełnie nie interesowało było tworzenie mapy stylu, które zajmowało kilka stron. Zupełnie mi to nie podeszło, dla siebie uznałam to za zbędne, ale domyślam się, że osobom, które naprawdę zaczynają może się to przydać. Ja odkąd opublikowałam ten wpis: minimalizm w szafie nie potrzebuję takich metod. Uważam nawet, że 80 % rzeczy z książki to rzeczy, z którymi już się spotkałam i które wiem. Natomiast i tak było mi przyjemnie czytać tą lekturę. 

Nawet nie wiecie jak się cieszyłąm, kiedy potwierdzałam słowa autorki odnośnie zalet płynących z mniejszej szafy. Ja widzę mnóstwo plusów, o których opowiada pani Glogaza. Wierzę, że osoby, które są na początku tej "walki" o spójną garderobę jak najszybciej sięgną po książkę autorki. Polecam .

piątek, 8 grudnia 2017

Projekt stylówka #7

No cześć. Tym razem w piątek piąteczek piątunio :)
Poniżej moje zestawy z zeszłego tygodnia.


PONIEDZIAŁEK:

T-shirt- primark
Marynarka-H&M
Spodnie- bershka
Buty-Lasocki
Zegarek- Top Shop

WTOREK:


Bluzka- H&M
Sweter- George
Spodnie- Top Shop
Buty-Lasocki

ŚRODA:


To samo co w poniedziałek tylko bez zegarka :)

Ogólnie rzadko noszę marynarki i mam tylko jedną (niedawno nawet chciałam się jej pozbyć) jednak coraz bardziej się przekonuję. 

Miłego weekendu. 

wtorek, 5 grudnia 2017

Moja wishlista świąteczna

Z okazji zbliżających się świąt postanowiłam, że dodam moją wishlistę, czyli listę rzeczy, które bardzo chciałabym dostać pod choinkę. Być może znajdziecie coś dla bliskich,  siebie czy zainspirujecie się czymś z mojego zestawienia. Zacznę od rzeczy najtańszych do tych trochę droższych. Nie będzie tych przedmiotów wiele, ale tylko rzeczy, które by mnie ucieszyły bez wymyślania.

1. Książka :

Cóż chyba nikogo to nie zdziwi? Uwielbiam książki nie tylko czytać, ale i posiadać, dlatego staram się ograniczać ich ilość i od kilku miesięcy ich nie kupuję. Mam  pewną słabość jak o nich myślę. W tym roku ograniczyłam się do dwóch i wiem, że od jednej osoby dostanę egzemplarz :




2. Golarka do ubrań: 

Teraz, gdy mam niewiele ubrań w szafie chcę o nie zadbać jak najlepiej. Do tego celu wybrałam golarkę do ubrań najlepszą dostępną na rynku ze średniej półki cenowej. Philips GC026/00 to mój faworyt. Już do mnie jedzie, a osoba, która mi go sprezentowała zamówiła go z komputronika, link: klik

edit: golarka już do mnie doszła, ponieważ zamówiłam ją tydzień temu. Warta jest opinii więc na pewno wpis o tym urządzeniu się pojawi (podejrzewam, że w przerwie świątecznej)


3.Kolczyki :

Mam na myśli jeden model, mianowicie ten ze zdjęcia poniżej. Posiadam już bransoletkę i naszyjnik i chciałabym mieć do kompletu kolczyki.



4.Buty Adidas ZX Flux :

Marzyłam o nich od kilku miesięcy i finalnie zamówiłam jako prezent od rodziców. Poniżej moja krótka opinia:


 Jestem bardzo szczęśliwa, że zrobiłam to szybciej, ponieważ buty były za małe i na żywo brzydkie. Guma na podeszwie i z tyłu buta wyglądała tandetnie, a but "z góry"- jak płetwy. Odesłałam je. Straciłam 20 zł na wysyłkę, ale czasem trzeba ponieść pewien koszt. 


5.Zegarek :

I mam na myśli konkretne trzy modele:

Cluse  model La Boheme full black :

Daniel Wellington (po lewej):


Michael Kors:




Oto moje wymarzone prezenty pod choinkę. 
Myślę, że jest kwestią czasu ich nabycie, jednak fajnie byłoby coś znaleźć w święta. 

P.s wpis "projekt stylówka" w tym tygodniu wyjątkowo w piątek, ponieważ będę na uczelni we wtorek, środę i piątek 

niedziela, 3 grudnia 2017

Współczesna bogini- Roxana Bowgen

Dziś kilka słów o książce , która wpadła mi w ręce niby przypadkiem, ale jednak nie. 
Spacerując po bibliotece (sama książek sobie nie kupuję) dostrzegłam wyróżniającą się na tle innych, śliczną okładkę. Kiedy pierwszy raz wzięłam ją do ręki opis mnie nie zachwycił. "Bełkot" pomyślałam. Jednak będąc ponownie w tym miejscu zdecydowałam się ją wypożyczyć. Wyszłam z założenia, że i tak nic nie tracę. Czy było warto? 


Znalezione obrazy dla zapytania współczesna bogini roxana bowgen

Książkę określiłabym jak biografio-poradnik. Chociaż definiowana jest jak poradnik to jednak, kazdy kto po nią sięgnie będzie wiedział o co mi chodzi. Opowiada historię życia pani Roxany Bowgen, która urodzona w Peru odwiedziła prawie połowę świata. Nie jest to raport podróżniczki, co mi się bardzo podoba. Jednak porusza tematykę podróży, rozwoju, inwestowania, fizyki kwantowej, religii. W sumie wszystkiego, czym albo interesuję się od jakiegoś czasu, albo od niedawna. 

Lektura jest tak multitematyczna, że dla kogoś mógłby stanowić to problem. Nie dla mnie. Każdy wątek , potraktowany nawet pobieżnie zachęca do eksploracji. Mamy ochotę czytać o danym zagadnieniu więcej i więcej. Autorka zastosowała naprawdę ciekawy chwyt- pisała o czymś na tyle dużo, że zdołało nas to zainteresować, a na tyle krótko, że chcemy poznać więcej i szczegółowiej dany temat. To mi się niesamowicie podoba. Uwielbiam książki, które działają w taki sposób. "Współczesna bogini" zostawia niedosyt, ale nie w tym negatywnym znaczeniu. Jest to chęć poznawania. 

Przy każdym rozdziale autorka daje odpowiedni według niej cytat. Mnie urzekł ten: 

Biologia to ostatnia rzecz, która stanowi kogoś matką. Oprah Winfrey 


Jestem urzeczona tym cytatem. Nie został on dobrany przypadkowo. W rozdziale tym, autorka przedstawia swoje dzieciństwo, które zostało w pewien sposób zbezczeszczone przez jej matkę. Przynajmniej ja tak uważam, gdyż autorka jej wybaczyła i podchodziła do tego pełna pokory i zrozumienia, co było dla mnie niesamowite. 

Ostatnia refleksja dotyczy tego, że czytając książkę z każdą stroną przekonujemy się o jej wartości. Z początku może się zdawać ,że mamy do czynienia z poradnikiem dla niedocenionej kobiety i przez taką napisane. Im dalej w las, tym przyjemniej. 

Polecam serdecznie. 

czwartek, 30 listopada 2017

Projekt stylówka #6

No cześć. To już szósta odsłona projektu stylówki, jak to szybko leci!

Ubiegły tydzień miał być poświęcony sukienkom, jednak w środę było tak zimno, że zrezygnowałam z tego pomysłu. Poza tym jeansowa sukienka, którą planowałam ubrać była w praniu i nie miałabym czego włożyć :)

PONIEDZIAŁEK: 
pokaże Wam zdjęcia także w pełnym stroju wyjściowym, z kurtką



sukienka-C&A, kupiłam ją będąc w ciąży i służy mi nadal
buty-Lasocki
kurtka-Primark
szal-no name 

WTOREK:


sukienka- George, kupiona za 3 zł w second handzie, wystarczyło przeszyć zamek. Gdyby była z innego materiału np.wiskozy, a nie poliestru- stanowiłaby mój ideał
buty- Lasocki

ŚRODA:


Nic szałowego, ale chciałam ciepełka. 
Sweter- Esmara 
Bluzka- H&M
Spodnie- Levis 
Buty-Lasocki 


To na tyle, wiem ,że w środę nie poszalałam :D Odnośnie spodni z ostatniego zdjęcia- Levisach, pragnę zrobić wpis koło stycznia.

Miłego dnia. 

wtorek, 28 listopada 2017

Ulubieńcy października i listopada

Witajcie. Ostatnie dwa miesiące zbiegły się z czwartym rokiem studiów psychologicznych i pierwszym rokiem podyplomówki z przygotowania pedagogicznego. Bardziej skupiałam się na uczelni i ubiorze niż makijażu, był on szczerze mówiąc minimalistyczny. W związku z tym pokażę Wam dzisiaj niewiele produktów działu pielęgnacji i makijażu, a znacznie więcej z strefy "różne" . Zapraszam :)


  1. Płyn micelarny Garnier


    Jest to produkt, który używam od kilku miesięcy, właśnie rozpoczęłam trzecią butelkę. Dokładnie zmywa makijaż, nie szczypie (a mam bardzo wrażliwe oczy i cerę) nie powoduje zaczerwienień, koi. Moja skóra nie jest po nim ściągnięta. Same superlatywy. Nie kosztuje dużo, wart każdej złotówki. 

  2. Baza pod podkład Ingrid, zakrywająca zaczerwienienia oraz matrująca



    Baz mam kilka, jednak tej używam na co dzień. Nie sądziłam ,że w tak dużym stopniu zatuszuje moje zaczerwienienia i spowoduje, że fluid nie będzie konieczny (wystarczy produkt, o którym za chwilę). Niewielka ilość wystarczy, aby przykryć policzki. Nie zapycha skóry. Polecam. 
  3. Korektor w słoiczku Catrice



    Nie używałam go bardzo długo, ale jak kończyć kosmetyki- to kończyć. Z początku nie mogłam się przyzwyczaić do gęstej konsystencji i wrażenia posiadania czegoś grubego na twarzy. Jednak po paru użyciach uczucie minęło. Używałam go w zasadzie na policzki, trochę na brodę i czoło. Stanowił dla mnie delikatny podkład, ponieważ stosuję minimalną ilość. Połowę opakowania wykańczam od lipca (a stosuję go co 2 dzień). Uważam,że nie wygląda korzystnie pod oczami, na cienkiej skórze, ale na twarzy to co innego. Co ważne: nie zapycha. 
  4. Termos Elbrus



    Jest to mój największy ulubieniec zeszłych miesięcy. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie mojej egzystencji bez tego gagatka. Wygląda klasycznie, posiada "ubranko" - skórzany pokrowiec i co najważniejsze- bardzo długo trzyma ciepło. Jak mam zajęcia od 9-21 to po powrocie do domu herbata nadal jest gorąca. Co prawda termos nie wytrzymał  próby 24 h, ale mi 12 w zupełności wystarczy. Kosztował 40 zł. 
  5. Kanał na yt Przeciętny Człowiek



    Co jakiś czas, gdy mam czas ;) odwiedzam youtuba. Od niedawna zaczęły męczyć mnie kanały poświęcone stricte urodowej sferze. Szukałam czegoś, co pomoże mi się rozwinąć. I tak trafiłam na Przeciętnego Człowieka, który jest niesamowicie inspirujący. Na jago kanale znajdziecie mnóstwo filmików, dotyczą one rozwoju osobistego i nie tylko. Filmiki są o tyle inne od pozostałych kanałów rozowjowych, że słyszymy głos, a widzimy "rysujące się" obrazki. I to bardzo ładne. To z pewnością szybciej pozwala przyswoić wiedzę. Polecam. Oto on: przeciętny człowiek

  6. Książki J.K Rowling Harry Potter



    Akurat o tym nie muszę chyba dużo pisać. Towarzyszyły mi przez połowę października i listopada. Wciągnęłam się na maksa. 

  7. Buty Anna Field



    Niestety, obecnie jest na nie za zimno, ale do zeszłego tygodnia ubierałam je prawie codziennie. Wygodne, pasują do wszystkich eleganckich stylizacji (i nie tylko). Są przepiękne i komplementogenne. Co prawda ciężko jest usunąć niektóre zabrudzenia, ale całe szczęście są ciemne i tego aż tak nie widać. Link do butów: klik
  8. Płyty Cleo i Donatan Hiper Chimera oraz Dwa Sławy




    Kto mnie zna, ten wie, że byłam kolekcjonerką płyt. Miałam ich sporo. W sumie nadal mam, ale sukcesywnie się ich pozbywam (dużo łatwiej mi to wychodzi niż z książkami). Cały październik i prawie listopad (do zeszłego tygodnia) moje auto było w naprawie. W zastępczym działało super radio i głośniki. Te dwie płyty były "molestowane" za każdym razem, gdy jechałam i wracałam z uczelni. Znam każdą (no dobra,prawie każdą,bo w Cleo kilka mi nie pasuje) piosenkę na pamięć. Polecam gorąco. Tych płyt nie sprzedaję :D 
  9. Block site



    Na koniec aplikacja, która powoduje "wychodzenie z mojej strefy komfortu" na skalę mikro, ale zawsze :D Dzięki block site sami sobie (albo jak jesteśmy rodzicem to swoim dzieciom) blokujemy dostęp do konkretnych stron. Ja mam tak zablokowanego przez większość czasu facebooka, a w większości Zalando. Są to strony najczęściej odwiedzane przeze mnie i staram się to ograniczyć. Jeśli jednak potrzebuję coś sprawdzić na danej platformie wystarczy, że wpisze hasło i odblokuję dostęp. U mnie się sprawdza. W dodatku kiedy z przyzwyczajenia wpisujemy np.facebook w wyszukiwarkę i chcemy w niego wejść pojawia się komunikat,że niestety nie możemy z niej skorzystać i liczba prób wejścia na daną stronę. Naprawdę przydaje się :)

To już wszyscy ulubieńcy. Mam nadzieję, że się czymś zainspirujecie. Miłego tygodnia, cześć.


zdjęcia kosmetyków: wizaż.pl , przeciętny człowiek- yt, Harry Potter- książkazmasłem.wordpress, buty-Zalando, płyty-grafiki google, block site- wips.com 

niedziela, 26 listopada 2017

"Kobiety Kaddafiego" Annick Cojean

Dziś mowa o książce, którą miałam okazję przeczytać tydzień temu. Zaraz po Harrym Potterze przyszła pora na coś równie fantastycznego, a jednak tak okrutnego i prawdziwego. I niestety- to nie fikcja literacka. 

Książkę znalazłam w publicznej bibliotece, w mojej miejscowości. Ciekawy tytuł i opis z tyłu zachęciły do sięgnięcia po lekturę. Zresztą lubię tego typu albumy, do dziś pamiętam "Jeśli doczekam jutra" Shapelle Corby- jeden z moich ulubionych dokumentów. Od niego zaczęło się moje zainteresowanie tym gatunkiem.



Dziennikarka z Paryża Annick Cojean podjęła się trudnego zadania, którym było zbadanie zbrodni seksualnych największego wodza Libii- Kaddafiego. Temat stanowił dużą zagwostkę, gdyż kraj, w którym ów Wódz żył, od dziesięcioleci ogarnia zmowa milczenia. W dodatku marginalne traktowanie kobiet i największa hańba w kraju, której dopuszczał się przywódca- seks pozamałżeński- utrudniały badanie tematu. Podziwiam autorkę tekstu za samozaparcie i trud, jaki musiała podjąć w celu uzyskania informacji do napisania książki.

Treść dzieli się na dwie części- opowieść Sorai, jednej z niewolnic, uprowadzonych przez tyrana oraz drugiej- czyli szukaniu przez dziennikarkę potwierdzenia świadectwa kobiety oraz dodaniu politycznych informacji z życia wodza. 

Szczerze najbardziej interesującą była pierwsza część. Czytało się ją jak jakiś kryminał.Podczas lektury nachodziło mnie dużo refleksji i zastanawiałam się od strony psychologicznej nad genezą powstania seksualnej bestii opętanej morderczą żądzą posiadania. Stanowiło dla mnie także pewną trudność zrozumienie osób, które były blisko Kaddafiego ,jednak inna jest mentalność czytelnika-Polki, a inna Libijczyka, który w tym uczestniczy.

Często przy takich tematach zastanawiam się, w którym momencie człowiek popełnia błąd. Kiedy przekracza cienką granicę przyzwoitości i staje się inną osobą.  Ostatnio takie myśli nachodziły mnie podczas czytania "Pedofilii (...)". W obu dokumentach wyraźnie widać perwersje i skale problemu. To nie jest kradzież cukierka za 20 gr. Jednak w pewnym  momencie ktoś nie zauważył, że trzeba przystopować,powiedzieć sobie "dość, mam problem". Gorzej jak tego problemu w ogóle nie widzi.

Być może moje spojrzenie jest życzeniowe, jednak to pozwala mi wierzyć, że każdemu trzeba pomóc. A to, że nie wszyscy są warci pomocy- to inna strona medalu.

Kończąc tą być może niekompletną recenzję (bo część oddałam moim rozważaniom) dodam, że książkę warto przeczytać. Chociażby z ciekawości: innego świata, kultury, polityki. No i oczywiście ku refleksji. Nie chciałabym mieć tej pozycji w swoim zbiorze, ponieważ jednokrotne przeczytanie jej mi wystarczy. Jednak cieszę się, że miałam okazję to zrobić. 


czwartek, 23 listopada 2017

Projekt stylówka # 5

No cześć.
Kolejna dawka mojego ubioru w zeszłym tygodniu.
Zaznaczam: jest ultra monotonnie, ale zasady zostały niezłamane :)

PONIEDZIAŁEK:


Golf-H&M 
Spodnie-Zara
Buty- Lasocki
Pasek- Primark


WTOREK:


Bluzka- H&M (mam ją od 6 lat)
Dół- jak w poniedziałek

ŚRODA:


Najmniej ostre, ale miałam kilka sekund, żeby zrobić zdj i wyjść. 
Bluzka znowu z H&M , również mam ją 6 lat :) 

Cóż jak widać był to bardzo paskowy tydzień. Naprawdę lubię ten "wzór" na ubraniach. W szafie mam jeszcze jedną taką bluzkę. Poza tym muszę dodać, że te ze zdjęć są świetnej jakości. Bardzo polecam. Natomiast spodnie z H&M warto sobie podarować i przejść się do Zary :)

wtorek, 21 listopada 2017

Jak znaleźć dla siebie czas mając małe dziecko?

Witajcie. Ostatnio zastanawiałam się nad wpisem z działu "matczynego" , ponieważ po pierwsze jestem matką, a po drugie sama z chęcią czytałam takie wpisy. Dzisiaj przygotowałam tekst traktujący o znajdywaniu dla siebie czasu. Większość "rad" odnosi się do troszeczkę starszych dzieci (ok roku i więcej) jednak pierwsza jest dla tych świeżo upieczonych mam. Zaczynamy:

1. Wykorzystuj czas, kiedy karmisz maluszka:
z własnego doświadczenia wiem, że takie karmienie wydaje nam się nieskończonością. Sama podawałam dziecku pierś do ok. 3/4 msc. i pochłaniało to większą część dnia. Ja ten czas najczęściej wykorzystywałam na wpatrywanie się w Julię, ale czasami zdarzało mi się czytać książkę lub oglądać filmiki na yt. Może to nie jest tak "psychologiczne" (bo należałoby dziecko głaskać i mówić do niego), ale jest to rozwiązanie, aby nadrobić swoje zaległości.

2. Korzystaj z czasu, kiedy śpi :
czasami drzemka w tym momencie jest wskazana, ale zdecydowanie doradzam zrobienie czegoś dla siebie. W pierwszych miesiącach może to być kąpiel, czy ćwiczenia fizyczne. Obecnie wykorzystuję ten czas na zakładanie hybryd i słuchanie wykładów na yt orz nauce ,czytaniu książek czy pisaniu bloga :)

3.Znajdź dla dziecka zajęcie w odpowiednim miejscu :
o co chodzi? A no o to, że warto w danym pomieszczeniu (wolnym od przedmiotów, którym dziecko może się skaleczyć) przygotować zabawki, kredki itp. Takimi miejscami są np.: nasz pokój czy kącik w korytarzy lub salon. Ja często wykorzystuję także kojec, w którym najczęściej Julia czyta swoje książki. Od razu polecam metodę "chowania zabawek i książek". Działa to w ten sposób: Julia ma trzy pudła z zabawkami i jedno z książkami. Raz na dzień/ dwa wyciągam kilka z nich i daje się jej nimi bawić przez jakiś czas (aż do znudzenia). Następnego dnia pilnuję, aby zabawki którymi się bawi były inne. Tak samo robię z książeczkami. Czasami bawi się kilka dni pod rząd tymi samymi. Ważne, żeby wyłapać ten moment znudzenia.

4.Poproś kogoś z rodziny o spacer z maluszkiem lub wyjście z nim na dwór/wymieniaj się opieką nad dzieckiem z partnerem:
to chyba najlepszy sposób, aby zyskać czas dla siebie bez obawy, że dziecko się zaraz obudzi, czy coś się mu się stanie.

5.Angażuj dziecko w czynności, które wykonujesz:
oczywiście nie wszystko jesteś w stanie zrobić wspólnie z pociechą, ale porządki? czemu nie. Zajmuje to dużo więcej czasu, ale ile radości przynosi. Julia zawsze pomaga wkładać mi różne rzeczy do pudełek, wyrzuca śmieci do kosza i "zamiata" podłogę. Czasem zdarzy jej się powycierać kurze :D

6.Włącz dziecku bajki:
Chyba najoczywistszy punkt na tej liście, ale celowo ostatni. Nie jestem wielką zwolenniczką tej metody, ale działa świetnie i podczas lotu do Anglii uratowała nasz spokojny powrót :) W dodatku kiedy muszę zrobić projekt na uczelnię lub po prostu się uczyć to bajka zawsze zajmie Julkę na jakiś czas. Polecam rodzicom sprawdzać, co dziecko ogląda. Niektóre bajki są pełne przemocy i takie odradzam. Wiele także jest niedostosowanych do wieku. Co więcej polecam skorzystać z mojego sposobu na naukę języka obcego. Moja córka odkąd zaczęła oglądać bajki 90 % z nich ogląda po angielsku. Wiem, że dzięki temu z większą łatwością opanuje ten język.



niedziela, 19 listopada 2017

Harry Potter J.K Rowling

"Książe Półkrwi" i "Insygnia śmierci" to dwa tomy Harrego Pottera, które ostatnio przeczytałam.
Muszę przyznać, że są to książki działające na mnie jak narkotyk. W każdej wolnej chwili chciałam po nie sięgać, przeczytać chociaż stronę więcej. Nocami śniły mi się dziwne rzeczy z tematyką magii. Przed spaniem nie mogłam jej odłożyć.

Ostatnia część była szczególnie wciągająca, ponieważ film widziałam tylko raz i kompletnie nie pamiętałam jak to wszystko ma się skończyć. Oczywiście, po przeczytaniu zabrałam się za zaległości filmowe :)

W księciu znajdowało się dużo szczegółów z życia bohaterów powieści, które bardzo przyjemnie mi się czytało. Nie odczułam żadnego zmęczenia tematyką, co w przypadku takich książkowych olbrzymów często się zdarza. Podobały mi się wątki dotyczące Slughorna, relacji Hermiony z Ronem i zawodów z nowym kapitanem quidditcha. 
Byłam zdziwiona natomiast ostatnią częścią. To, ile było w niej rozszerzonych wątków, jak wreszcie wszystkie pozostałe części ułożyły się w całość i związały w jedną historię było niesamowite. Czułam, jakbym przemierzała całą historię Harrego od początku, z zupełnie innej perspektywy. Książkę czytałam z wypiekami na twarzy. Tym większe było moje zdziwienie i rozczarowanie kiedy zabrałam się za film. Nie mogłam uwierzyć jak bardzo spłaszczono fabułę i ile rzeczy zostało pokazane inaczej niż w lekturze. Rozmawiałam na ten temat z Filipem, którego podejście do ekranizacji mnie zaciekawiło i dało do myślenia. Do niedawna byłam święcie przekonana, że jeśli film jest na podstawie książki to powinien być wierną kopią tego, o czym czytamy. Nie lubiłam zbytnich uproszczeń i pomijania połowy treści. Denerwowało mnie niesamowicie, kiedy coś odbiegało od historii pokazanej w książce. Natomiast Filip uważa, że film to wizja reżysera, że to on tworzy, posiłkując się o treść nowe obrazy i sceny. Jest to inna perspektywa i interpretacja. Muszę przyznać, że skorygowałam swoje myślenie, ale nie na tyle, aby nadal nie odczuwać zawodu ostatnią częścią filmu. W insygnii denerwowało mnie, że nie ma już tyle Hogwartu, o którym tak lubiłam czytać. Jednak podobało mi się ile wiadomości o Tomie Riddlu można było z niej wyciągnąć. Plus zagadki i poszukiwanie przez trójkę przyjaciół horkruksów podsycało głód odnośnie wiedzy tego, co stanie się dalej. 

Bardzo serdecznie polecam KAŻDEMU przeczytanie książki. Szczególnie osobom (o ile takie są) które nie miały okazji obejrzeć filmu. Do dzisiaj urozmaicam sobie dzień stosując zaklęcia <np.accio pieniądzę> szkoda tylko, że nie działają :D 










Miłej niedzieli. Ja wczoraj skończyłam "Kobiety Kaddafiego" (o czym za tydzień) oraz jestem w połowie "Współczesnej bogini". 

czwartek, 16 listopada 2017

Projekt stylówka # 4

Cześć :)
Kolejny wpis poświęcony szukaniu stylu i gotowych zestawów.Wstęp sobie pominiemy. Chyba wiecie o co chodzi. 

Od razu zaznaczam, że moje stylizacje nie  były w zeszłym tygodniu przemyślane. Co więcej, składają się z wielu ubrań i limit 6 został poważnie przekroczony. W dodatku zdjęcia są bardzo słabej jakości przez mój zniszczony telefon i w związku z tym od tego tygodnia robię je aparatem (cyfrówką). Od grudnia będę mieć nowy telefon i wszystko powinno się poprawić :)

PONIEDZIAŁEK:



kurtka- Primark
Sukienka- pull&bear
buty-Lasocki


WTOREK:


Nie, nie byłam wtedy na uczelni, stąd mój sportowy strój. 

bluza-Primark
t-shirt- biały z Primarka
legginsy- Gatta (drogie i bardzo szybko się pokulkowały,odradzam)
buty-New Balance



ŚRODA:



Jest to strój z pierwszego projektu stylówki z tym, że z innymi butami.
kurtka-Primark
sweter- Only
spodnie- Zara
pasek- H&M
buty- New Balance 

Do następnego!