wtorek, 12 września 2017

"Ja inkwizytor: Dotyk zła" Jacek Piekara

Cześć :)

Recenzja fantastyki to u mnie rzadkość. Ksiązki tego typu czytam naprawde sporadycznie- najczęściej wtedy,gdy potrzebuję oderwania się od poradników, psychologii i tego typu rzeczy. Do dzisiaj jednak pamiętam niesamowitą lekturę Grzędowicza "Pana Lodowego Ogrodu". Była niesamowita, pierwsza cześć najlepsza, druga 8/10, a trzeciej nie skończyłam. Przedobrzone.

Co sprawiło, że sięgnęłam po pana Piekary? Tematyka czarownic, wiedźm, herezji. Chciałam wcześniej kupić sobie książkę o wiedźmach i zastanawiałam się między "Młotem na czarownice" Sprengera , a inną, o tym samym tytule ww autora. Nie padło na nikogo, bo mój tata wypożyczył książki owego pana i zabrałam się od razu do lektury. Nie ukrywam- bardzo się ucieszyłam widząc te albumy na szafie, ale niestety podczas dalszej eksploracji dowiedziałam się, że książka, którą najbardziej chciałam przeczytać- "Młot na czarownice" nie należy do repertuaru księgarni ;)

Moje wrażenia są raczej pozytywne. Podobał mi się średniowieczny język oraz opisy działań inkwizytorskich. Moja wyobraźnia miała niezłą ucztę wizualizując co poniektóre procesy na skazanych. Opisy tortur spowodowały tymczasowy brak apetytu :) Często nie mogłam uwierzyć, że w tego typu albo w podobne rzeczy wierzono. Wyrażenie "ciemny lud" nabrało nowego znaczenia.  Dało mi to również obraz ówczesnego stanu wiedzy. To nieprawdopodobne jak czasy, w których żyjemy generują myśli, w które wierzymy. Za kilkaset, a nawet kilkadziesiąt lat to my będziemy zacofani i z pewnością wiele osób będzie śmieszyło życie w takim standardzie (zasobów, wiedzy). Ponad to cieszę się, że mogłam zdobyć wiedzę na temat chociażby życia- sposobu mieszkania, rytuałów codzinnych itp.- w czasach przeszłych. 

Co do stwierdzenia "Raczej" idealnie uzupełni to fragment komenatrza Canis ze strony lubimyczytać: 

Co do samych opowiadań: 'Dotyk zła' uważam za lepsze z nich, chociaż według mnie spokojnie można było zamknąć je w 50 stronach, niż w 200. Przez długi czas nic się nie dzieje, a gdy akcja ruszyła miałam już pewne wyobrażenie o zakończeniu. Co do drugiego z nich, o nazwie 'Mleko i miód' - nie mogłam go przebrnąć. W tym opowiadaniu nie działo się już nic, ale kompletnie. Dorotka mnie irytowała, była zbyt idealna, a rozbójnicy zachowywali się jak wierne szczeniaczki. Rozumiem, że takie było z pewnością zamierzenie autora, lecz mnie przyprawiało to o ból głowy, nie mówiąc o niewyobrażaaalnie wolnej akcji. Zakończenie natomiast miało być zaskakujące, a ja przyjęłam je bez mrugnięcia okiem, byleby zakończyć przygodę z tą książką.
Może nie mam aż tak "mocnej" opinii, ale osoba ta ma wiele racji. 

To, co mnie zdziwiło w samym albumie to dwie powieści w jednej. Książka to dwa osobne opowiadania o losach jednego mężczyzny Mordimera. Na początku odczułam dyskomfort- no bo jak to tak? Ale później przyzwyczaiłam się. W końcu miałam z czymś takim do czynienia w opowiadaniach Siesickiej, które czytałam dobrych kilka lat temu ("zapałka na zakręcie"...ach :) ). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz