Witajcie.
Co chwilę
spotykam osoby, które „nie mają czasu”, zazwyczaj ciągle się spieszą, robią
rzeczy na ostatnią chwilę, żyją w chaosie. Problemy wiążą się z nieodpowiednim
delegowaniem zadań, przestawianiem priorytetów czy jak sądzę brakiem
samodyscypliny. Jest to temat na szeroką dyskusję, co nie jest celem dzisiejszego
wpisu. Mam zamiar natomiast uporządkować jeden z obszarów, z którym dosyć
często (według moich obserwacji) mamy problem. Chroniczny brak czasu i
rozkojarzenie może się brać z nieodpowiedniego korzystania z mediów, aplikacji,
platform internetowych w tym właśnie Facebooka. Odwołuję się do niego, ponieważ
odkąd sama zastosowałam kilka z niżej wymienionych metod moje życie stało się
bardziej spokojne, uporządkowane i zaczęłam działać, a nie odwlekać. Domyślam
się, że generalizowanie tylko do tej jednej strony to duże uproszczenie, ale
pozwalam sobie na nie, bo w moim przypadku to pomogło. Może ktoś także
skorzysta. Zauważyłam dodatkowo uzależnienie od tej platformy i zły trend
upubliczniania dosłownie wszystkiego na tablicy, jakby była to swojego rodzaju
linia życia człowieka. W dodatku coraz częściej spotykam się z nie wydzielaniem
sobie czasu na korzystanie z Messagera, który często włączony jest całą dobę.
Moim sprawdzonym
sposobem jest celowe zmniejszanie
aktywności poprzez ograniczanie upublicznianych treści. To spowoduje, że
dużo mniej informacji na temat zostawionych lajków i komentarzy dotyczących
tego, co dodaliśmy zaprzątnie nam głowę. Nie dzielę się wszystkimi zdarzeniami,
które mają miejsce w moim życiu. Wiadomość o zaręczynach, urodzenie dziecka,
randki, osiągnięcia na uczelni- to pozostaje dla mnie i moich bliskich.
Ogranicza to także promowanie przedstawiania lepszego życia na platformie.
Zazwyczaj mamy ochotę się tam czymś pochwalić. Piszemy o tym, co u nas dobrego,
jakie sukcesy osiągnęliśmy i często nieświadomie budujemy idyllę wokół życia,
pokazujemy jakie jest wspaniałe, a tak naprawdę nasza rzeczywistość nie różni
się znacząco od rzeczywistości pana Kowalskiego. Oczywiście, nie twierdzę, że
to złe dzielić się swoją radością, ale często po „odwiedzeniu” fejsa i
przejrzeniu jak cudownie żyją inni nabieramy złej perspektywy i zniechęcenia do
naszego życia (czasem, działa to motywująco). Inni mają lepiej, a my gorzej. To
nakręca spiralę narzekactwa.
Niewątpliwym sposobem
na to, by mniej czasu poświęcać FB jest „odobserwowywanie”
znajomych. Jak dodamy kogoś do znajomego to automatycznie (przynajmniej u
mnie) obserwujemy tą osobę. Jednak czy naprawdę interesuje nas to, co każdy ze
znajomych dodaje na Facebooka? Mnie nie. Obserwowanie życia innych w moim
przypadku ogranicza się może do 10 znajomych. Całą resztę zaraz po dodaniu
odznaczam z obserwacji. To pomaga mi mieć wpływ na filtrację danych, która
ukazuje się po zalogowaniu i skupianiu się tylko na tych osobach, które są dla
mnie ważne.
Przy okazji
„odobserwowywania” dodam, że dobrym sposobem jest również nie lajkowanie wpisów innych osób oraz w szczególności nie komentowanie wpisów. Dlaczego?
Każdy komentarz powoduje, że ktoś może się do niego odnieść, albo spowoduje, że
ktoś inny również zostawi po sobie pamiątkę. To wszystko widzimy w
powiadomieniach i poświęcamy temu czas. Nie mówię o rzeczach, które nas
interesują i na które chcemy udzielić jakiejś opinii jednak zauważyłam, że nie
jest to owocne. Co więcej zazwyczaj tworzą się z tego albo gównoburze albo
konwersacje, w którym udostępnia się swoje żale czy perspektywy. Tylko kogo to
obchodzi… :D
Bezpośrednio powiązanym
rozwiązaniem jest także nie lajkowanie
stron. Różnych. Osób publicznych, książek, filmów, różnych stowarzyszeń,
zrzeszeń. Niektóre oczywiście są przydatne i pomocne, ale co z tego ,że polubisz
milion stron o nazwie „jestem wredna?” „nie potrafię gotować i dobrze mi z tym”
„niezależna” itp. To nie ma sensu. Jakiś czas temu miałam polajkowane pełno
zespołów muzycznych, salonów sukien ślubnych czy stron o gotowaniu, a
informacje, które udostępniali mnie nie interesowały i zastanawiałam się skąd
takie rzeczy na mojej stronie głównej. Usunęłam ten problem. Często też
profile, które polakujemy zmieniają dodawane treści i już do nas nie trafiają tym samym zaśmiecając tablicę.
Dobrym sposobem jest
także selekcja znajomych. Prowadzę
ją odkąd założyłam facebooka. Co jakieś 2/3 miesiące przeglądam listę osób,
które są moimi znajomymi i sukcesywnie usuwamy tych, którzy nimi tak naprawdę
nie są. To znaczy: nie mówimy sobie cześć, nie rozmawiamy, tych którzy dodają
mnie, bo „znają z widzenia” (od dłuższego czasu w ogóle ich nie akceptuję). Po
co mieć 1000 znajomych na fb skoro realnie rozmawiasz może z 100 z nich jak się
spotkacie przypadkiem w sklepie?
Ostatnią propozycją na
zminimalizowanie korzystania z fejsa jest ograniczenie
pisania na Messengerze . Sama mam tą aplikację i widzę jak łatwo jest
utrzymać z kimś kontakt. W wielu przypadkach to naprawdę pomaga- co jakiś czas
piszę z kuzynką z Niemiec czy koleżanką z Lublina. Jednak zdarza się to bardzo
rzadko, bo zwyczajnie szkoda mi czasu, żeby w ten sposób komunikować się z innymi. Preferuję rozmowę telefoniczną albo 5 minut rozmowy wideo. Ponad to
pisanie jest bardzo ubogie i czasochłonne. Dużo więcej udałoby mi się
powiedzieć wyrażając przy tym miliony emocji- mimiką czy modulacją głosu. Co z
tego, że istnieją emoji skoro to zaledwie parę stanów w jakich się znajdujemy. Kiedyś
zdarzało mi się naprawdę często dostawać wiadomości „hej, co słychać/ co porabiasz?”
jednak teraz już nie. Dlaczego? Ponieważ najczęściej na nie nie odpisywałam
albo proponowałam, że osoba ta może zadzwonić lub iść ze mną na spacer. Czasami
nie było to możliwe także trudno. Nie zmuszałam się do wirtualnego kontaktu- bo
go nie lubię.
Mam nadzieję, że
chociaż jedna osoba skorzysta z mojego wpisu. Mi takie podejście naprawdę
pomaga i polecam je innym J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz