...czyli to,co kobiety lubią najbardziej :)
Zeszłotygodniowy wypad do Felicity uznałam za konieczny,ponieważ chciałam zaopatrzyć się w jeden produkt,mianowicie-
suchy szampon Batiste o zapachu kokosowym. Korzystając z tego,że hebe w Lublinie można spotkać tylko w owej galerii postanowiłyśmy z Kamilą ją odwiedzić. W drodze do punktu docelowego zostałam poinformowana o milionach innych,ciekawych sklepów i już wiedziałam,że na suchym szamponie się nie skończy.
Zacznijmy od początku!
W super-pharm zaopatrzyłam się w dwa opakowania tabletek (których nie sfotografowałam :P). Witaminę C (rutinacea) na odporność oraz red-blocker,czyli tabletki,które miałam kupić 2 lata temu po powrocie od dermatologa,ale o których przypomniało mi się dopiero teraz :)
Red-blocker ma mi pomóc w walce z naczynkami. Z pewnością nie usunie tych,które już są (jedynie laserem),ale mam nadzieję,że zatrzyma ich pękanie i zmniejszy widoczność.
Spacerując po galerii zatrzymałyśmy się przy GR. Cóż...ich matowe szminki są moimi ulubionymi więc pewnie nie zdziwi nikogo fakt,że kupiłam sobie 4tą szminkę z tej kolekcji w kolorze 07. Ciężko było mi oprzeć się czemuś tak pięknemu... I może to nie czas na pudrowe kolory,ale ja się czuję w takich najlepiej.P.s szminka pobija na "głowę" b.podobną z Revlonu (czterokrotnie droższą) .Niestety na zdjęciu kolor jest przekłamany,mocniejszy ;c
Zaopatrzyłam się także w truskawkowy zmywacz. Pachnie pięknie-niektóre zapachowe aż odstraszają swoim smrodem,a po użyciu tego co chwile wącham paznokcie :)
Oczywiście nie byłabym sobą,gdybym nie odwiedziła Rossmanna. Tam czekał na mnie :
Aplikator i buteleczka taka sama jak w Jantarze,ale zapach dużo gorszy. Jeśli działanie będzie podobne wyjdzie na 0 :D
No i gwóźdź programu-hebe . Jako pierwszy do koszyka trafił suchy szampon,którego zapach uwielbiam. Ostatni (ten w panterkę) oddałam Asi,bo nie mogłam wytrzymać jego duszącego zapachu.
Jako druga przywędrowała jedna z moich ulubionych odżywek/masek błyskawicznych : Kallos keratynowa. Tym razem litrowa :D Moje 250 ml pudełko wymyłam i naładowałam nowy produkt obdarowując nim mamę,która także jest zadowolona z efektów działania maski. Przy okazji namówiłam Kamilę do kupna turkusowej tuby :D
Produkt,na którego czaiłam się od ok.roku,a który pod wpływem chwili znalazł się w moim koszyku - top coat z essie. Nie żałuję ani złotówki wydanej na niego. Właśnie go testuję i lakier,który nałożyłam i przeważnie trzymał się na mojej płytce dzień/max dwa jest na moich paznokciach w nienaruszonym stanie już 5ty dzień. Zachwyt!
Mam nadzieję,że się podobało :) Buziaczki uciekam na ćwiczenia;*