Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kallos. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kallos. Pokaż wszystkie posty

piątek, 12 lutego 2016

Aktualizacja włosów luty

Cześć! Ostatnia aktualizacja włosowa była 2 miesiące temu i w takim odstępie czasu będę ją dodawać :) W dodatku post był bardzo popularny więc postanowiłam nie rezygnować z tej serii wpisów.
Przez dwa ostatnie miesiące moje włosy naprawdę odżyły. Są grubsze,co zauważam po średnicy kicka (związuję na dwa i się trzyma,a nie jak wcześniej-na trzy "supełki"). Przez olejowanie ich prawie przed każdym myciem mogę zapominać o odżywce bez zamartwiania się o to,jak będą wyglądać po wyschnięciu. Końcówki są zregenerowane i mało łamliwe. Największym plusem jest puszystość włosów i ich elastyczność. Ostatnio zauważyłam,że III trymestr ciąży jest dla nich łaskawy i jak pod koniec drugiego wypadały na potęgę,tak teraz trzymają się na czubku głowy i znowu rosną :) Z rzeczy mniej pocieszających: mam problem z baby hair przy czubku głowy,tam gdzie kończy się moja grzywka i nawet spryskanie ich w tym miejscu lakierem i przytwierdzenie przy skroni nie wygląda dobrze. W związku z czym od tygodnia chodzę sobie z takim stojącym czymś :P Niestety,przez ostatnie dwa miesiące korzystałam dużo z suszarki,bo na pewno co drugie mycie. Zbyt wielkich spustoszeń nie zauważyłam,bo starałam się używać zimnego powietrza,ale nie zawsze miałam na to czas. Moje rozjaśnianie włosów naturalnym sposobem-cytryną niestety nie sprawdziło się. Prawdę mówiąc włosy dzięki takiej płukance były bardziej lśniące,ale rozjaśnienie dawały żółte refleksy,które potrafiły być bardziej rude niż blond. Zrezygnowałam więc po 3,5 tyg.i na początku stycznia kupiłam płukankę rozjaśniającą Cameleo (srebrną) , Oczywiście od razu zauważyłam zmianę,ale ku mojemu zdziwieniu włosy stały się ciemniejsze. Mogłam wybrać fioletową...
Największym dobrem tych dwóch miesięcy,były-jak wcześniej wspomniałam-oleje oraz regularny masaż. Już kiedyś pisałam ile zawdzięczam masażowi skóry głowy,teraz pragnę się powtórzyć. Jestem pewna,że gdybym po wielkim traceniu włosów w grudniu nie zaczęła nic z tym robić  to teraz nie byłyby takie długie,jak przed podcięciem ich na święta.
Teraz kilka fotek,które uwieczniłam na przestrzeni ostatnich dwóch dni. Starałam się uchwycić ich naturalny kolor,ale to mnie zgubiło,bo są tak nieokreślone,że ciężko je zdefiniować. Zresztą sami zobaczcie:

Zdjęcie z przedwczoraj. Oba z fleszem.


Wczorajsze,po lewej bez flesza,po prawej z


Dzisiaj,oba zdjęcia bez flesza. Lewa strona: bez rozczesania,spuszone po obudzeniu i koczku ślimaczku,z prawej robione po południu (zbite w strączki,bo są 2 dni bez mycia :) )
Chyba po tym ostatnim zdjęciu widać,jak bardzo kolor jest 'zmienny' :P Wszystko zależy od światła.



Kosmetyki,które używam w dużym stopniu się zmieniły od poprzedniego wpisu,ponieważ tak jak pisałam ostatnio-robiłam w nich czystki. Wobec tego,co obecnie stosuję na włosy?
Do mycia: oczyszczanie piwnym z Barwy lub pokrzywowym Familijny,na co dzień zielona herbata i keratyna z Bingospa. Muszę jeszcze uzupełnić zapas o jakiś z Alterry,bo do Babuszki Agafii chcę powrócić w kwietniu :)
Odżywki: odkąd używam olejków przed myciem-odżywki są mi praktycznie zbędne i sporadycznie używam Isana limonka i aloes lub Alterra z granatem,która też ma aloes. I tu pewnie niejedna osoba się zdziwi,bo wcześniej narzekałam na ten składnik w kosmetykach,ale zauważyłam,że raz w tygodniu nic nie szkodzi :)
Maski: obecnie posiadam dwie z Kallosa-waniliową i jaśminową. Po jednej i drugiej efekty b.podobne. Używam raz w tygodniu lub rzadziej.
Końcówki: ostatnio jestem zakochana w olejku z pestek winogron Nacomi + CHI lub Sleek Line o zapachu gumy balonowej dla blondynek :)
Olejowanie: w różnych mixach używam Dabur Amla,Babydream,Alterra migdał i papaja,oleje z pestek winogron,Bielenda moc olejków (o cudownym zapachu). Istotną zmianę,którą wprowadziłam od stycznia jest sposób w jaki nakładam oleje-używam jako bazy regenerującej mgiełki z Joanny awokado i kiełki pszenicy i po 1,5 mies.przyznaję,że działa to dużo lepiej. Podejrzewam,że jest to sprawa alkoholu,który pomaga wniknąć w głąb włosa dobroczynnym składnikom. Jeśli się mylę to mnie poprawcie :)
Szczotki: ostatnio prawie ciągle używam szczotki z drewna i niekompaktowego TT (tego różowego),który świetnie masuje skórę głowy.

P.s mój post obejmuje niekupowanie kosmetyków do makijażu,włosów,paznokci,ciała...już mi ciężko !

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Zakupy kosmetyczne ostatnich dni

Hej! Pomyślałam sobie,że dawno nie było wpisu,w którym pokazuję nabytki ostatnich dni/tygodni. Od pewnego czasu staram się być minimalistką i nie robić zapasów,nie kupować nowości,a rzeczy niezbędne. Chciałabym Wam pokazać parę produktów,które wpadły w moje ręce przed świętami i trzy dni temu. Jedne z nich testuję od trzech tygodni i napiszę krótkie,pierwsze wrażenie. Zacznę od produktów kupionych wcześniej,zapraszam :)

Sklepy,w których robiłam zakupy to: Rossmann,Hebe,Super-Pharm

W obecnym stanie na mój brzuszek nakładam co najmniej 2 razy dziennie produkty,które mają dodać mu sprężystości i go nawilżyć. Zużyłam już dwie oliwki Hipp,dwie babydream fur Mama (jak te ze zdj) i jestem na etapie wykańczania nowej z tej firmy Extrasensitive dla niemowlaczków. Póki co zapach (niby bezwonny) odpowiada mi najmniej. 

Po eksperymentowaniu z cytryną (o której niebawem) odpuściłam sobie z tą formą rozjaśniania włosów i zdecydowałam się na srebrną płukankę z Cameleo. Używam jej raz w tygodniu,ponieważ moje włosy po częstszym używaniu zaczynają się puszyć i wyglądać bardzo niekorzystnie,jakby były zaniedbane. Efekt rozjaśnienia bardzo mi się podoba.


Kolejny krem od firmy Fuss Wohl i kolejny raz mega pozytywne zdziwienie,ale o tym za jakiś czas :) 


Jak źle to nie zabrzmi-kocham zapach tego szamponu. Bardzo przyjemnie jest go używać. Nie powoduje plątania,doczyszcza i nabłyszcza. Czego chcieć więcej od szamponu za 4 zł? 


Ostatnio zgubiłam wersję kompaktową TT,a klasyczną w kolorze niebieskim oddałam Damianowi i zostałam sam na sam z dzikiem...Cóż,to było za mało więc przy okazji zakupów w SP zaopatrzyłam się w różowiutki egzemplarz. Trochę się sfrajerowałam,bo zapłaciłam za nią 38 zł podczas,gdy w Hebe czy na stronie ezebra dostać ją można dużo taniej. Pożałowałam też na wersję kompaktową,która jest 100 razy bardziej praktyczna,ale podejrzewam,że skuszę się na nią za jakiś czas (ciągle żyję nadzieją,że tamta się znajdzie).


Od początku noszenia pod serduszkiem naszego Maleństwa zdecydowałam się na wielką zmianę w mojej pielęgnacji i zrezygnowałam z "normalnych" produktów do mycia ciała. Do tej pory (przez prawie 8 miesięcy) używałam produktu babydream-żelu z rumiankiem dla niemowląt,ale ostatnio zapragnęłam czegoś nowego. I tak w moje ręce trafił Dzidziuś z olejkiem migdałowym,którego zapach mnie zachwycił. Na plus to,jak produkt się pieni. 






Ostatnio wykończyłam prawie wszystkie odżywki jakie miałam i przy okazji promocji w Hebe i miłych wspomnień marki Kallos zdecydowałam się na te dwa produkty. Póki co mogę napisać tylko o zapachu-oba są mega słodkie,ale nie duszące. 


Od ok.2 tygodni moje włosy zaczęły się szybciej przetłuszczać i chociaż podczas całej ciąży użyłam suchego szamponu 3 razy (bo słyszałam o jego szkodliwości) to chciałam zaopatrzyć się w nowy produkt tego typu,aby w wyjątkowej sytuacji nie wychodzić z mokrą głową na dwór i nie ryzykować chorobą. Mój wybór padł na cherry,chociaż dużo bardziej wolałabym kokos/oriental,którego niestety nie było.




Semilac 083 i 138 to dwa kolory,na które się zdecydowałam przy okazji dzisiejszych zakupów na stronie mintishop. Polecam sprawdzać swatche. Ja się zakochałam w tych odcieniach *.*


Mam nadzieję,że miło spędziliście czas podczas lektury tego wpisu. W tym tygodniu napiszę parę słów o odżywce z Sally Hansen (obiecany wpis z listopada). 





środa, 12 listopada 2014

Zakupy kosmetyczne ...

...czyli to,co kobiety lubią najbardziej :)

Zeszłotygodniowy wypad do Felicity uznałam za konieczny,ponieważ chciałam zaopatrzyć się w jeden produkt,mianowicie-suchy szampon Batiste o zapachu kokosowym. Korzystając z tego,że hebe w Lublinie można spotkać tylko w owej galerii postanowiłyśmy z Kamilą ją odwiedzić. W drodze do punktu docelowego zostałam poinformowana o milionach innych,ciekawych sklepów  i już wiedziałam,że na suchym szamponie się nie skończy.



Zacznijmy od początku!


W super-pharm zaopatrzyłam się w dwa opakowania tabletek (których nie sfotografowałam :P). Witaminę C (rutinacea) na odporność  oraz red-blocker,czyli tabletki,które miałam kupić 2 lata temu po powrocie od dermatologa,ale o których przypomniało mi się dopiero teraz :) 





Red-blocker ma mi pomóc w walce z naczynkami. Z pewnością nie usunie tych,które już są (jedynie laserem),ale mam nadzieję,że zatrzyma ich pękanie i zmniejszy widoczność. 



Spacerując po galerii zatrzymałyśmy się przy GR. Cóż...ich matowe szminki są moimi ulubionymi więc pewnie nie zdziwi nikogo fakt,że kupiłam sobie 4tą szminkę z tej kolekcji w kolorze 07. Ciężko było mi oprzeć się czemuś tak pięknemu... I może to nie czas na pudrowe kolory,ale ja się czuję w takich najlepiej.P.s szminka pobija na "głowę" b.podobną z Revlonu (czterokrotnie droższą) .Niestety na zdjęciu kolor jest przekłamany,mocniejszy ;c 


Zaopatrzyłam się także w truskawkowy zmywacz. Pachnie pięknie-niektóre zapachowe aż odstraszają swoim smrodem,a po użyciu tego co chwile wącham paznokcie :)


Oczywiście nie byłabym sobą,gdybym nie odwiedziła Rossmanna. Tam czekał na mnie :



Aplikator i buteleczka taka sama jak w Jantarze,ale zapach dużo gorszy. Jeśli działanie będzie podobne wyjdzie na 0 :D 

No i gwóźdź programu-hebe . Jako pierwszy do koszyka trafił suchy szampon,którego zapach uwielbiam. Ostatni (ten w panterkę) oddałam Asi,bo nie mogłam wytrzymać jego duszącego zapachu.




Jako druga przywędrowała jedna z moich ulubionych odżywek/masek błyskawicznych : Kallos keratynowa. Tym razem litrowa :D Moje 250 ml pudełko wymyłam i naładowałam nowy produkt obdarowując nim mamę,która także jest zadowolona z efektów działania maski. Przy okazji namówiłam Kamilę do kupna turkusowej tuby :D



Produkt,na którego czaiłam się od ok.roku,a który pod wpływem chwili znalazł się w moim koszyku - top coat z essie. Nie żałuję ani złotówki wydanej na niego. Właśnie go testuję i lakier,który nałożyłam i przeważnie trzymał się na mojej płytce dzień/max dwa jest na moich paznokciach w nienaruszonym stanie już 5ty dzień. Zachwyt!



Mam nadzieję,że się podobało :) Buziaczki  uciekam na ćwiczenia;*







niedziela, 8 czerwca 2014

Maski do włosów

Przyszedł czas na maski do włosów :)


Jeśli chodzi o to kiedy,ile i jak je stosuję-już tłumaczę!
Maski nakładam zawsze po oczyszczaniu szamponem (wyjątek stanowi total detoks :P) czyli raz na tydzień/półtora tyg. Jedyną maską,którą stosuję inaczej,do metody OMO jest żółta maska WAX,ale o tym za chwilę. Średnia ilość,jaką nakładam na moje średniej długości włosy to łyżka stołowa produktu (nakładam od ucha w dół). Maska jest po to,aby dogłębnie odżywić nasze włosy więc zawsze trzymam ją ponad 20 min. (najczęściej 30) zawiniętą w ręcznik. Myślę,że wszystkie najważniejsze informacje zawarłam powyżej. Jak coś,pytajcie.


Maseczka Kallos Latte-maska z proteinami mlecznymi,która baaaardzo mocno odżywia włosy. Moje niestety za bardzo i powoduje jeden wielki puch. Użyta raz na miesiąc/dwa spisuje się nienagannie. Z pewnością gdyby nie zapach,którego nie cierpię,a który utrzymuje się na włosach X czasu używałabym jej chętniej. Nie mam zamiaru do niej wracać.Cena ok 5 zł.

Maseczka Kallos Keratin-w przeciwieństwie do poprzedniczki maska jest rewelacyjna. Po prostu ją uwielbiam,kocham,ubóstwiam etc. Obłędny,mocny zapach,który po zmyciu maski staje się delikatną mgiełką to ogromny plus. Dodając do tego działanie (baaardzo lśniące i ujarzmione włosy) i cenę (ok 5 zł) jest to moja ulubiona maska,której na pewno nie zabraknie w mojej szafce.


Kamille WAX-gigantyczna tuba jednej z najbardziej rozsławionych masek przez użytkowniczki Wizażu. Mam do niej wielki sentyment,ponieważ była to pierwsza maska jakiej zaczęłam używać w 2 gimnazjum (wcześniej nie używałam niczego i farbowałam włosy na umór). Wtedy działała bez zarzutów,teraz tym bardziej :) Własnie jej użyłam i moje włosy są delikatne,nawilżone,gładziutkie i lśniące.Cena: 34 zł w aptece

Maska WAX rainforest-napiszę to od razu: NIE LUBIMY SIĘ . Nie zauważyłam żadnego działania na włosy. Nie robi z nimi nic. Konsystencja b.podobna do pierwszej odżywki WAX,ale działanie nie. Pachnie ładnie i nic poza tym. Używam ją do metody OMO (do pierwszego O) i w tym sprawdza się całkiem dobrze (chociaż która inna odżywka nie sprawdzi się do OMO ?:P) . Kosztowała ok.16 zł.



Jeśli chodzi o maski mogę polecić jeszcze jedną,którą używałam wcześniej :




P.s taki upał,ale się nie poddałam i z rana poszłam biegać :D Masakra,ale jaka satysfakcja .