Pokazywanie postów oznaczonych etykietą AVON. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą AVON. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 lutego 2016

Odkrycie z Avon

Witam po ponad tygodniowej nieobecności :)
Nie mogę obiecać,że posty będą pojawiać się częściej,bo jestem skupiona na przygotowaniach do porodu, załatwianiu spraw uczelnianych i 'prowadzeniu domu'. Musicie mi wybaczyć,bo w moim życiu dzieje się ostatnio naprawdę dużo :) Niezmiernie się cieszę,że mam już przy sobie Damiana, który pomaga mi we wszystkim jak może.

Dobra, nie przedłużając-chciałabym się z Wami podzielić moim ostatnim odkryciem. Mowa o kredce, a właściwie żelowym eyelinerze z firmy Avon w formie kredki. Od dłuższego czasu chciałam przyspieszyć malowanie kresek na powiekach. Zazwyczaj wykonywałam je najpierw cieniami, później eyelinerem w słoiczku z Maybelline, co wymagało nieco czasu. Aby ułatwić sobie życie zaczęłam poszukiwać czarnej, dobrej kredki, której konsystencja i sposób rozprowadzania będą mi odpowiadać. Sprawa wydała się prostsza niż myślałam, bo przeszukując kubek z kredkami do powiek mamy napotkałam jedną, z Avonu SuperShock Gel Eyeliner Pencil, która była praktycznie nietknięta (jednorazowe zużycie rysika) i z tego, co pamiętam ja ją tam kiedyś odłożyłam ,bo nie miałam narzędzia do zatemperowania produktu. Los chciał,że od jakiegoś czasu posiadam w swojej kolekcji świetną temperówkę (też z Avonu, jest genialna: KLIK) i od razu wzięłam się za ostrzenie. Warto dodać,że kredka w ogóle się nie łamie podczas ostrzenia, nawet, gdy nie włożę jej przedtem na godzinę/dwie do lodówki (z innymi zawsze muszę to praktykować). Jedno temperowanie starcza mi na dwu lub trzykrotne malowanie powiek (używam jej głównie do namalowania ultra cienkiej kreski przy linii rzęs).
zdjęcie pochodzi ze strony szafa.pl


Co do samej aplikacji produktu jestem nim zachwycona, ponieważ nigdy wcześniej przy użyciu czarnej kredki czy cienia nie uzyskiwałam tak głębokiej, nasyconej czerni. Oprócz tego już delikatne dotknięcie powieki powoduje,że kolor nam na niej zostaje, a nie jak w przypadku innych kredek (np.essence) musimy dobrze przycisnąć do powieki, żeby cokolwiek na niej zostało. Atutem kredki jest jej formuła- nie jest to, jak w przypadku typowej kredki twardy produkt, a przyjemny żel o zbitej konsystencji. Kolejną zaletą produktu jest to, że można ją rozetrzeć i uzyskać naturalne przejście. Po jakimś czasie oczywiście zasycha, ale nie ma problemu, żeby się nią trochę "pobawić" po zaaplikowaniu. Eyeliner jest bardzo trwały i nie zmazuje (ani rozmazuje) się po całym dniu. Cóż, jak dla mnie numer 1. 

Z tego, co się orientuję kredkę można nabyć w 7 odcieniach...coś mnie kusi,żeby powiększyć swoją kolekcję :) Cena, za którą można ją nabyć to 23 zł, ale jak piszą dziewczyny na wizażu-często jest w promocji. W obecnym katalogu są dostępne kolory-czarny, szary i śliwkowy. Do 2 marca można je zamówić: jedną za 17,99 zł lub dwie za 23,99 zł (jak się mylę to mnie poprawcie). Warto też zwrócić uwagę na ocenę produktu przez wizażanki- 4,06/5 z 257 opinii.

niedziela, 7 lutego 2016

Ulubieńcy stycznia

Cześć! Dziś przedstawiam Wam produkty,po które sięgałam prawie codziennie w styczniu i które tym samym bardzo lubię :)


Od razu przepraszam za to,jak wygląda mój bronzer,ale to już norma,że tego typu produkt spadł mi na ziemie. To samo stało się z rozświetlaczem The Balm i Lovely... o różach nie wspomnę.

Korektor Camouflage to hit od Catrice. Bardzo dobrze kryje,nie ściera się-czego chcieć więcej? Jedyne,do czego mogę się przyczepić to ciut za żółty odcień jak do mojej cery i sposób aplikacji. Wydobywanie go palcami nie jest zbyt przyjemne i higieniczne. W związku z tym poczyniłam ostatnio zakupy i skusiłam się na odpowiednik z tej samej firmy tylko w buteleczce z aplikatorem w kolorze 01 (ale o tym w następnym wpisie).

Obok korektora widać mały,czarny pojemniczek. Jest to baza pod cienie z artdeco,którą mam już bodajże od roku albo i dwóch lat. Dałam jej w styczniu drugą szansę i to była najlepsza decyzja,jaką mogłam podjąć. Chyba bezczynność zadziałała na nią zbawiennie,bo obecnie sprawia,że cienie na powiekach utrzymują się ok 8-10 h,nie rolują się,a w dodatku kolory cieni są podbite. Wydaje mi się,że wcześniej nie potrafiłam jej używać,dlatego nie byłam nią zachwycona.

Najgorzej wyglądający produkt to bronzer z Revolution. Uwielbiam go za kolor i chociaż może tutaj tego nie widać-jest on chłodny. Nie zrobiłam sobie nim jeszcze plamy,a konturowanie jakie uzyskujemy wygląda naturalnie i niezwykle "głęboko". W dodatku jest mega tani i ogromny. Jeśli miałabym porównywać go do W7 to nie wiem na jaki bym się zdecydowała. Są bardzo podobne z tym,że Revolution jest większy i tańszy,ale za to W7 ma mniejszą szansę na destrukcję w upadku i świetnie się sprawdza na wyjazdy.

Trzy produkty do ust: oczywiście balsam Avon,który służył mi w chłodne dni i długie noce. Nadal jestem w nim zakochana i recenzja,która pojawiła się jakiś czas temu jest jak najbardziej aktualna. W kolorach stawiałam na delikatne róże. Jedna pomadka to Golden Rose Velvet Matt-piękny,chłodny,pudroworóżowy mat nr 07. Obok niej,równie często eksploatowana Maybelline Colorsensational w kolorze 103 iridescent rose diamonds (co za nazwa...). Połączenie tych dwóch pomadek równie często gościło na moich ustach :)


Jeśli chodzi o brwi-tu się dużo nie zmieniło. Całkowicie odstawiłąm pomadę color tattoo Pernament Taupe na rzecz mojej ulubionej kredki z Catrice 020 Date with Ash-ton oraz żelu do brwi essence. O ile na temat kredki nie będę się rozpisywać,o tyle warto coś napomknąć o make me brow. Dostałam go na święta od Karoliny. Z początku używało mi się go dziwnie,było jakoś "mokro" a później za sztywno. Z czasem nauczyłam się jak używać produktu i teraz jest to idealne dopełnienie i utrzymanie włosków w ryzach. Plusem jest nienachalny kolor,dlatego nałożony na kredkę nie przyciemnia za bardzo,a użyty solo daje niesamowicie naturalny efekt :)


No i czas na paletkę z Misslyn. Styczeń nie obfitował w żadne maty na oku .Było delikatnie świecąco,ale subtelnie :) Bardzo podoba mi się kompozycja kolorów i to,jak naturalny efekt można dzięki nim uzyskać. Paletka ze Sleeka au naturel poszła zdecydowanie w odstawkę :)

Od tygodnia mamy luty,a ja nadal używam tego zestawu. To chyba o czymś świadczy :) Jako puder wykańczający od kilku miesięcy Rimmel Stay Matt,a na oczy świetną maskarę Maybelline Volum Expres Curved Brush. Na twarz testuję bez przerwy na zmianę podkład z Bourjois i Rimmel i wydaje mi się,że rozstrzygnęłam wreszcie,który jest lepszy. W listopadzie napisałam,że za jakiś czas zrobię Wam recenzję porównawczą,ale dopiero teraz mogę coś o nich powiedzieć .

Miłej niedzieli! Ja uciekam do diagnozy psychologicznej...



piątek, 11 grudnia 2015

Torebkowe must have

Hej hej :) 
Właśnie wróciłam z zajęć n.t starości i postanowiłam się odprężyć. A co jest najlepszym na to sposobem? Herbatka z cytrynką i malinami,dresy,skarpetki w Gwiazdorki i...wpis dla Was :)
Przed momentem zrobiłam kilka zdjęć tego,co ZAWSZE znajduje się w mojej torebce,a jeśli się w jakiejś nie mieści to biedny Damian musi wszystko upchać do kieszeni spodni :P. Jeśli macie ochotę zobaczyć moje niezbędniki i wyposażenie podręcznej kosmetyczki,zapraszam :

Nie mam wielu torebek. Najczęściej noszę dwie (taką,którą mieści A4 lub A5) na zmianę z plecaczkiem. Nie potrzebuję więcej,bo ta ze zdjęcia poniżej to mój ideał,na który trafiłam 3 miesiące temu i której kształt,rozmiar,materiał pasują mi w 100 %. Znalazłam ją w Reserved :



Pierwszą rzeczą,bez której nie mogę się obyć jest ofc portfel :) Preferuję te większe modele,w których mam miejsce na karty,zdjęcia i oczywiście PLN'y. Ten ze zdjęcia to czarno-złoty pulares (pasuje do torebki :D) z Housa. Jedyny minus jaki zauważyłam to delikatne odstępowanie materiału na rogach,ale jestem mu w stanie to wybaczyć po roku codziennego używania.  
Druga rzecz to oczywiście kompaktowy tangle teezer. Jakiś czas temu zapomniałam go przepakować do torebki,którą nosiłam i mój dzień (oraz włosy) bardzo na tym straciły. Oprócz swojej głównej funkcji-rozczesywania,pięknie się prezentuje :) 
Trzeci "gadżet" , który widzicie na zdjęciu to perfum. Ostatnio moje serce skradła Naomi Campbell. Plus za małe,kobiece opakowanie. 


Nie wiem,czy którakolwiek z Was wychodzi bez swoich ulubionych kosmetyków albo dziennika/notatnika? Ja nie. Oczywiście jeśli idę do sklepu czy wychodzę z domu na chwilę to nie jest obowiązkiem taszczyć z sobą tych dwóch rzeczy (chociaż notatnik,w którym mamy np.listę zakupów się przydaje). Podczas wizyt czy wyjścia na uczelnie nie wyobrażam sobie braku tych przedmiotów.
Motyw motylków na kosmetyczce skradł moje serce,a wielobarwność notatnika i jego małe wymiary skłoniły mnie od razu do zakupu. Pierwszą rzecz nabyłam w stradivariusie,drugą-w empiku


A co znajduje się w kosmetyczce?
Jedynym elementem,który zmienia się codzienne jest szminka,którą dobieram odpowiednio do ubioru. 


Coś bardziej "zwykłego" , czyli krem (mój ulubieniec z tego wpisu),gumy i chusteczki.


No i coś,o czym powinnam napisać zaraz na początku. Mowa o telefonie i napoju. Komórka,którą poniżej widzicie jest 2 zastępczą w tym miesiącu,gdyż udało mi się parę telefonów popsuć...



Cóż,więcej mi się nie mieści w torebce,a i nic ponad to,co zobaczyliście nie potrzebuję :) Ściskam i całuję :* Miłego weekendu! Mój obfituje w odwiedziny,spotkania,wizyty :) 

wtorek, 8 grudnia 2015

Ratunek na usta?

Cześć i czołem!
Jakiś czas temu porównywałam dla Was kremy do rąk i radziłam,który z nich najlepiej wybrać (wpis: klik). Jednak nie tylko dłonie w tym czasie wołają o ratunek. Mamy  coś bardziej reprezentatywnego,co codziennie jest wystawione na szkodliwe działanie mrozu. Mowa oczywiście o ustach.
Od dwóch miesięcy zauważyłam,że moje są spierzchnięte,a skórki przesuszają się na wiór. Na domiar złego moim nawykiem stało się odrywanie pojedynczych fragmentów owej skóry (możecie sobie wyobrazić ile razy przez to krwawiły i jak wyglądały po takim 'skubaniu'). Z racji tego,że kocham malować usta,a na zaniedbanych szminka wygląda paskudnie postanowiłam działać.
Pierwszy wybór padł na Aflofarm,Regeneracyjne serum do ust (Regenerum) :



Cena: w mojej aptece kosztowało 15 zł/5 g
Zapach: pachnie jak wazelina z ziaji (niby bezzapachowa,ale coś tam czuję)
Opakowanie: bardzo mi się podoba to,jak regenerum wygląda,ale niestety jego zamknięcie jest nieszczelne i otwiera się w torebce
Działanie: będę odnosić się po kolei do tego,co zapewnia producent; 
- inten­syw­nie rege­ne­ruje nawet bar­dzo suchą skórę ust/niestety kłamstwo,bo regeneruje bardzo delikatnie
- odży­wia i pielęgnuje,/odżywienie minimalne,nawet nałożona na całą noc (i w trakcie nocy) nie była w stanie ich wypielęgnować
- nawilża i chroni przed utratą wilgoci,/moje usta podczas jej używania były cały czas suche i nieprzyjemnie 'napięte' z braku wody
- zapew­nia ochronę przed słoń­cem (SPF 15),/pewnie jakąś ochronę zapewnia
- chroni przed szko­dli­wym wpły­wem czyn­ni­ków zewnętrznych,/faktycznie,jak było zimno to nie czułam jego skutków podczas wieczornych spacerów
- zapew­nia jedwa­bi­stą gład­kość i elastyczność/no tutaj producent popłynął,bo tak na pewno nie jest


Zamiast zrobić research w internecie zdałam się na panią farmaceutkę,która mi je poleciła. To był błąd.

Kolejnym specyfikiem,który trafił w moje ręce było przesłodkie balsamo-jajeczko (ala EOS) z Marby o zapachu jagodowym dostępny w aptekach lub Biedronkach:



Cena: 5 zł/5 g
Zapach: może jakoś bardzo jagodami nie pachnie,ale mi kojarzy się  zapachem dzieciństwa. Truskawkowy nie pachnie truskawką w ogóle :P
Opakowanie: na początku bardzo podobało mi się to małe jajeczko,ale im dłużej je mam,tym więcej wad widzę m.in-ucieka na wszystkie strony świata,kiedy położę je na biurko. Mam również problem z otwieraniem tego specyfiku
Działanie:  jest "gęstszy" od regenerum,ale nie działa to bardzo na jego korzyść. Odżywia dużo lepiej w nocy,ale nie regeneruje ani w żadnym stopniu nie nawilża. Będzie się nadawał na duże mrozy,gdyż jest bardzo tłusty i podejrzewam,że jako pomadka ochronna sprawdzi się idealnie.


Ostatni produkt,jaki przedstawię to balsam ochronny Avon Care z masłem Shea i olejkiem migdałowym:




Cena: na wiżażu stoi po 9 zł,ja zapłaciłam na promocji 4 zł/4,5 g
Zapach: słodki,pachnie masłem Shea i migdałami,bardzo mi się podoba
Opakowanie: malutkie,dobrze się otwiera i zamyka,nie ma problemu z wysuwaniem produktu
Działanie: mimo że używam go najkrócej,sprawdza się najlepiej. W 3 doby zrobił to,czego dwa pozostałe produkty nie mogły zdziałać przez 2 miesiące ciągłego stosowania. Po pierwszej dobie i nakładaniu go na noc (i w trakcie,bo korzystając z mojego budzenia się nakładałam go kilka razy) zregenerował skórki tak,że rano nie było czego zrywać :P i nawilżył usta.

Podsumowując:
Jeśli mowa o cenie,najtańsze jest 'jajeczko' z Marby,ale uważam,że za tą cenę lepiej kupić dwie wazeliny z Ziaji. Zupełnie nieadekwatne jest 15 zł za Regenerum,natomiast 4 zł,które zapłaciłam za Avon Care to grosze w porównaniu do działania.
Zapach: wygrywa znowu Avon Care. Kocham to połączenie <3
Co do działania to sami widzicie kto jest faworytem. Nic więcej pisać nie muszę.

Miłego dnia Mordki! :*


Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony wizaz.pl


środa, 4 listopada 2015

Porównanie czterech kremów do rąk

Jesień to czas,w którym większość z nas zaczyna zauważać spore przesuszenia na skórze. Ręce są szorstkie,suche i pomarszczone. Coraz niższa temperatura staje się dla naszych dłoni bezlitosna. Wtedy szukamy jakiegoś sposobu,aby zadbać,nawilżyć,zregenerować. Co wybrać kiedy na rynku mamy setki produktów? Na co zwrócić uwagę?
Jeśli chodzi o mnie (tu chyba nikogo nie zaskoczę) zwracam uwagę na to,co polecają moje topowe vlogerki i wizaż. Kolejnym kryterium jest dla mnie cena. Tak jak na kosmetyki do twarzy skłonna jestem wydać trochę więcej pieniędzy,tak przy kremach do rąk nie wyobrażam sobie inwestycji. Dłonie są dla mnie ważne,ale nie uważam,aby wydawanie na nie nie wiadomo jakich pieniędzy było tego warte. 10 zł to pieniądze,za które-uważam w zupełności kupię odpowiedni krem. Często też testuję kosmetyki,które mam w domu. Bo mama kupiła,bo babcia.
Tym razem padło na 4 produkty. Niestety,jeden z nich zostawiłam w Bydgoszczy i nie ma go na zdjęciu,wiec musicie zadowolić się fotografią z internetu :


żródło: www.avon.pl



Zaczynamy ocenianie! 

Krem evree max repair (czerwony):
-cena na promocji:5,99 zł za 100 ml 
-zapach: cóż,krem pachnie jak..pranie. Dziwne skojarzenie,ale tak naprawdę jest. Na początku bardzo mi się podobał,ale później zaczął mnie męczyć. Jest dość intensywny
-wchłanianie: krem wchłania się bardzo szybko,nie pozostawia na dłoniach uczucia klejenia czy jakiegoś tłustego "filmu"
-działanie: super! gdyby nie zapach byłby to mój idealny krem,ale..nie można mieć wszystkiego :) dłonie są po nim miękkie  i delikatne. Posmarowane raz i tak dają uczucie zadbanych do wieczora 

Krem evree ratunek dla dłoni (biały):
-cena: 8,39 zł za 75 ml
-zapach: bardziej delikatny niż w przypadku czerwonego produktu,przyjemny 
-wchłanianie: nieco gorsze niż przy max repair,ale nie ma się co dziwić,bo ma 'uratować nasze dłonie' .Mimo wszystko lepka warstwa pozostaje tylko przez 10 min na dłoniach,mi to nie przeszkadza
-działanie: no i właśnie tutaj nie mogę się zgodzić z jednym-długofalowością działania. Po testach odnoszę wrażenie,że bardziej zbawienny jest max repair i to on stanowi ratunek dla naszych dłoni

Krem avon intensive relief...:
-cena na promocji: 4,99 zł za 100 ml
-zapach: krem jest bezzapachowy
-wchłanianie: beznadziejne. Produkt 'nie może' się wchłonąć,cały czas ma się wrażenie lepkich dłoni (bo takie są) co bardzo utrudnia użycie po jego aplikacji
-działanie: mimo długiego wchłaniania,po którym człowiek ma nadzieje,że jego cierpliwość zostanie nagrodzona efektami,dobrym działaniem-nie dzieje się NIC. Krem nie "reperuje" ,nie nawilża tylko wkurza...

Krem avon smoothing olive oil :
-cena: patrz krem wyżej
-zapach: mi jakoś specjalnie nie przeszkadza. Jest oliwkowy i tyle. Jednak to nie ta sama oliwka co w kremach z ziaji-bardziej chemiczna,ale da się używać na co dzień
-wchłanianie: jest to lekki,dosyć rzadki kremik,który szybko się wchłania
-działanie: hmm potraktowałabym go jako produkt w stylu "nie mam nic to użyję ten". Czyli szału nie robi,po prostu sobie jest. Ani nie naprawi,ani nie zaszkodzi.

Podsumowanie:
Cenowo produkty Avon opłacają się najbardziej. Jednak jeśli chodzi o działanie,wchłanianie to z pewnością warto sięgnąć po czerwonego evree :) Krem w zestawieniu z innymi jest naprawdę przyzwoity,a i szata graficzna bardzo mi się podoba :)


  

sobota, 31 października 2015

5 minutowy makijaż na Hallowen

Wczoraj razem z Patryczkiem bardzo nam się nudziło i postanowiliśmy zrobić makijaż na Hallowen (którego swoją drogą nie obchodzimy :P). Nie mieliśmy żadnego konkretnego stworka na myśli i w sumie nie wiadomo co wyszło,ale ponoć trochę straszne :P Zobaczcie sami :




Do makijażu użyłam produktów,które zostały w domu :




Krok pierwszy to zrobienie krzaczastych brwi eyelinerem essence (którego wyrzuciłam od razu po zrobieniu makijażu,jest już zbyt suchy)  i patyczkiem do usuwania skórek oraz namalowaniu color tattoo z Rimmela podpuchniętych powiek: 


Kolejno używając zielonego (JOKO) i niebieskiego (Avon) cienia zrobiłam "zgniłą" skórę pod oczami :


Czas na ciemny cień na powieki,konturowanie polików i podbródka colorr tattoo pernament taupe i przyciemnieniu nosa eyelinerem z cieniami sleek au naturel (ta kreska pod nosem później przyda się przy "krwi") :


Przedostatni krok to wybielenie twarzy białą kredką essence na policzkach,nosie,utrwalenie pudrem transparentnym pease i użycie czerwonej konturówki Golden Rose na dolną linię powiek,ust. Na usta (i wokół) dodałam jeszcze krwistoczerwony błyszczyk z essence:



Rozblendowanie cieni i kresek pod oczami,efekt końcowy:


Prawda jest taka,że nadal nie wiemy co ten makijaż ma przedstawiać,ale zabawa i straszenie babci było super :D Zrobienie go trwało ok.5 minut i naprawdę zostały użyte moje "niedobitki" z kosmetyczki <poza rimmelem i pease> więc polecam :)



wtorek, 17 czerwca 2014

Olejki

Nie przypuszczałam,że ilość olejków do włosów,które posiadam przekroczy 2.Minęło trochę czasu i nie wyobrażam sobie mieć chociaż  jednego mniej :) Każdy z nich robi z moimi włosiętami coś innego,niektóre zupełnie same sobie nie radzą,ale w różnych ciekawych połączeniach są genialne. Np.ostatnio zadziwił mnie Alterra w poł.z babydream. Warto kombinować :)



Olejki ZAWSZE mieszam z odżywką (tą żółta z Joanny,po lewej) i taką mixturę nakładam na ok.70 % dł. nawilgoconych włosów. Nie znam lepszego sposobu,który by się u mnie sprawdził,a chyba próbowałam każdego z możliwych :) Gdybym miała wybrać swój ulubiony olejek to miałabym ogromny problem między babydream a arganowym (SIY). Oba są genialne. Zdziwił mnie również ten oliwkowy z Avonu. Nigdy nie spodziewałam się,że może być tak dobry ;) Chyba najbardziej wygładza moje niesforne włosy. Oba olejki z GP są już na wykończeniu. Z racji tego,iż ich termin ważności pewnie już upłynął chcę je jak najszybciej wykorzystać,ale nie nakładam ich na skalp. Wolę nie ryzykować :P 
W sprawie olejków nie mam zbyt wiele do powiedzenia,ale to one są w stanie najbardziej odżywić nasze włosy i sprawić,żeby stały się sprężyste,o czym miałam okazję się przekonać : 



piątek, 2 maja 2014

Cztery bronzery

Moja wielka,irytująca mnie przypadłość to wpadanie w skrajności. Jeśli czegoś nie mam to później (kwestia miesiąca,dwóch) mam tego w znacznym nadmiarze. Oprócz eyelinerów czy tuszów do rzęs i cieni posiadam nadmiar bronzerów. Jeszcze 2 lata temu moja wiedza na ich temat była tak znikoma,że nawet nie wiedziałam,że jest mi to "potrzebne" do szczęścia. Napatrzyłam się,naczytałam i na promocji rossmannowskiej postanowiłam zakupić sławny bourjois (ten o zapachu czekolady). Zaraz po nim spodobał mi się Calvin Klein. Później całkowicie przez "przypadek" zamówiłam jeden z AVONU,a całkiem niedawno wpadł w moje ręce jeden z Astora.... Mówią,że od przybytku głowa nie boli,ale pytam kiedy to zużyję ?

Dokonam małej analizy porównawczej niniejszych produktów: 


CENA :
W tej kategorii wygrywa bronzer Calvin Klein. Za 7 g produktu zapłacimy ok.25 zł (swój kupowałam w pepco).
W tej kategorii najsłabiej wypada avon (43 zł za 3g).

TRWAŁOŚĆ:
Faworytem w tej kategorii jest bezsprzecznie Calvin Klein. Miałam go na studniówce i poprawiałam go może raz 
Najsłabiej wypada bourjois (w ciągu dnia poprawiam go ok.3 razy).

KOLOR:
W tej kwestii nie mam za dużo do powiedzenia,ale mimo że mam ciepły odcień skóry podoba mi się dosyć chłodny Calvin <3

Najsłabiej wypada znowu avon (bardzo pomarańczowy,fuj ;/).


SPOSÓB APLIKACJI:
Postanowiłam dodać taką kategorię,bo mimo wszytko jest bardzo ważna. Wiadomo,wszystko zależy od umiejętności w nakładaniu,ale najmniejszą krzywdę można sobie zrobić bronzerem z bourjois (według mnie). 
Najsłabiej wypada Astor (bardzo łatwo zrobić sobie nim wielkie plamy).




Na lato najlepszy będzie ten z Astora,już widzę jaką opaleniznę nim stworzę. Mmmm :D 


Jak widać moim faworytem jest Calvin Klein,uwielbiam go :) Czaję się jeszcze na ten chłodny z Honolulu,ale najpierw muszę wykorzystać powyższe. Macie jakiś swoich faworytów godnych uwagi?
Pozdrawiam.