Witajcie. Ostatnio zastanawiałam się nad wpisem z działu "matczynego" , ponieważ po pierwsze jestem matką, a po drugie sama z chęcią czytałam takie wpisy. Dzisiaj przygotowałam tekst traktujący o znajdywaniu dla siebie czasu. Większość "rad" odnosi się do troszeczkę starszych dzieci (ok roku i więcej) jednak pierwsza jest dla tych świeżo upieczonych mam. Zaczynamy:
1. Wykorzystuj czas, kiedy karmisz maluszka:
z własnego doświadczenia wiem, że takie karmienie wydaje nam się nieskończonością. Sama podawałam dziecku pierś do ok. 3/4 msc. i pochłaniało to większą część dnia. Ja ten czas najczęściej wykorzystywałam na wpatrywanie się w Julię, ale czasami zdarzało mi się czytać książkę lub oglądać filmiki na yt. Może to nie jest tak "psychologiczne" (bo należałoby dziecko głaskać i mówić do niego), ale jest to rozwiązanie, aby nadrobić swoje zaległości.
2. Korzystaj z czasu, kiedy śpi :
czasami drzemka w tym momencie jest wskazana, ale zdecydowanie doradzam zrobienie czegoś dla siebie. W pierwszych miesiącach może to być kąpiel, czy ćwiczenia fizyczne. Obecnie wykorzystuję ten czas na zakładanie hybryd i słuchanie wykładów na yt orz nauce ,czytaniu książek czy pisaniu bloga :)
3.Znajdź dla dziecka zajęcie w odpowiednim miejscu :
o co chodzi? A no o to, że warto w danym pomieszczeniu (wolnym od przedmiotów, którym dziecko może się skaleczyć) przygotować zabawki, kredki itp. Takimi miejscami są np.: nasz pokój czy kącik w korytarzy lub salon. Ja często wykorzystuję także kojec, w którym najczęściej Julia czyta swoje książki. Od razu polecam metodę "chowania zabawek i książek". Działa to w ten sposób: Julia ma trzy pudła z zabawkami i jedno z książkami. Raz na dzień/ dwa wyciągam kilka z nich i daje się jej nimi bawić przez jakiś czas (aż do znudzenia). Następnego dnia pilnuję, aby zabawki którymi się bawi były inne. Tak samo robię z książeczkami. Czasami bawi się kilka dni pod rząd tymi samymi. Ważne, żeby wyłapać ten moment znudzenia.
4.Poproś kogoś z rodziny o spacer z maluszkiem lub wyjście z nim na dwór/wymieniaj się opieką nad dzieckiem z partnerem:
to chyba najlepszy sposób, aby zyskać czas dla siebie bez obawy, że dziecko się zaraz obudzi, czy coś się mu się stanie.
5.Angażuj dziecko w czynności, które wykonujesz:
oczywiście nie wszystko jesteś w stanie zrobić wspólnie z pociechą, ale porządki? czemu nie. Zajmuje to dużo więcej czasu, ale ile radości przynosi. Julia zawsze pomaga wkładać mi różne rzeczy do pudełek, wyrzuca śmieci do kosza i "zamiata" podłogę. Czasem zdarzy jej się powycierać kurze :D
6.Włącz dziecku bajki:
Chyba najoczywistszy punkt na tej liście, ale celowo ostatni. Nie jestem wielką zwolenniczką tej metody, ale działa świetnie i podczas lotu do Anglii uratowała nasz spokojny powrót :) W dodatku kiedy muszę zrobić projekt na uczelnię lub po prostu się uczyć to bajka zawsze zajmie Julkę na jakiś czas. Polecam rodzicom sprawdzać, co dziecko ogląda. Niektóre bajki są pełne przemocy i takie odradzam. Wiele także jest niedostosowanych do wieku. Co więcej polecam skorzystać z mojego sposobu na naukę języka obcego. Moja córka odkąd zaczęła oglądać bajki 90 % z nich ogląda po angielsku. Wiem, że dzięki temu z większą łatwością opanuje ten język.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą macierzyństwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą macierzyństwo. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 21 listopada 2017
wtorek, 17 października 2017
Lot do Anglii z półtorarocznym dzieckiem
Cześć. Ostatnio pisałam o braku czasu ze względu na lot, który odbyłam razem z Julią. Podróżowałyśmy do Anglii. Wraz z moją kuzynką i jej roczną córką, postanowiłyśmy, że odwiedzimy jej męża i rodzinę na wyspach. Nie wykupiłyśmy jednak miejscówek koło siebie i w dwie strony każda odbywała lot ze swoją córką. Zaznaczę, że leciałam pierwszy raz, tak jak moje dziecko. Była to wyprawa na 3 dni i chociaż jest to bardzo krótko, niesamowicie się cieszę, że miałam taką okazję.
Przygotowywania:
Lot wykupiłyśmy około miesiąc wcześniej, linie którymi leciałyśmy to Ryanair. Za mnie i Julię w dwie strony zapłaciłam 350 zł. Uważam to za bardzo dobrą cenę. Tym, co mnie dziwło był fakt, że bilet powrotny dla Julii jest droższy od mojego, a mimo to musi siedzieć u mnie na kolanach. Do wyjazdu nie przygotowywałam się jakoś szczególnie. Jedną sprawą, którą musiałam załatwić szybciej, było wyrobienie dowodu Juleczki, na którego czekałam około 3 tygodnie. Dzień przed lotem wydrukowałam bilety, przygotowałam akt urodzenia córki oraz spakowałam walizkę. W podróż oprócz mojej 12kg-mowej towarzyszki wzięłam walizkę (7 kg)oraz wózek.
Lot:
Lot zaplanowany był na godzinę 10 z Bydgoszczy, aby zdążyć się odprawić-z domu wyjechałyśmy o 7:30, podróż samochodem trwała godzinę. Na lotnisku odmetkowałyśmy wózki, później odprawa i przeszukiwanie wszystkiego (chociaż myślałam, że będzie gorzej). Musiałam rozebrać siebie i Julie z okryć wierzchnich (oprócz bielizny , spodni i koszulki ofc :D). Kolejno kontrola graniczna i pokazanie dowodów i aktu urodzenia. Następnie czekałyśmy około 40 minut na ostatni punkt przed wylotem- sprawdzenie biletów z dowodami. Kiedy przeszłyśmy już wszystkie formalności musiałam złożyć wózek, oddać go obsłudze i udałam się na swoje miejsce. Pierwszy szok-czemu tam jest tak mało miejsca... ? Dosłownie nie szło przejść, jeśli obok siedziała druga osoba, a miałam jeszcze Julię na kolanach. Sam start był super. Czułam motylki w brzuchu unosząc się do góry. Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła były komunikaty załogi o loteriach, kupowaniu zdrapek, perfum, kosmetyków :D Czułam się jak na bazarze, gdzie Grażyny nam coś wciskają. No, ale nie narzekajmy. Lądowanie też było przyjemne.
Przylot i lotnisko w Anglii:
Lądowałyśmy w London Stansted (lotnisko ogromne!). Tam wystarczyło odebrać wózki, pokazać dowody i jechać w gościnę. Nic stresującego nas nie czekało.
Nie będę opisywać samego pobytu, ale miasto, w którym byłyśmy- Ipswitch bardzo mi się podobało. Wszystko z cegły, stary styl. Przytulnie. No i wreszcie ludzie się do siebie uśmiechają, a nie patrzą jak na wariata kiedy chcesz być miły i radosny.
Powrót:
Czyli punkt, którego obawiałam się najbardziej. Lot miałyśmy o 8:45 czasu angielskiego, z domu ruszałyśmy o 4:30. Podróż samochodem trwała godzinę. Później czas na okazanie dokumentów i odprawę. Trwało to dłużej niż w Polsce, ale mimo wszystko bardziej mi się podobało. Było więcej miejsca i jakoś ciekawie to wyglądało. Coś tam do mnie mówili, ale zdawało mi się,że słyszę "bla bla bla" więc się głupio uśmiechałam i mówiłam "ok,ok" :D Było śmiesznie. Kolejno punkt, który mnie tak zadziwił... aby dostać się na miejsce, z którego będziemy lecieć musiałyśmy pojechać pociągiem trzy przystanki. Dodam, że chętnych było pełno, a ja miałam Julię w wózku, plecak i walizkę tym razem koło 10 kg (ach ten Primark!). Kiedy już tam dojechałyśmy trzeba było przejść kolejną kontrolę. Minusem były schody...jedne ruchome i cztery poziomy schodów nieruchomych. Nie było możliwości, abym przeszła to z takim bagażem. I tutaj muszę pochwalić naszych rodaków, bo jeden z mężczyzn bardzo mi pomógł. Później, idąc do samolotu pewna młoda Polka zajęła się moim bagażem (a kiedy lądowałyśmy w Bydgoszczy znowu mi pomagała). Naprawdę jestem pod wrażeniem. Coś chyba się zmienia na lepsze :)
Lot powrotny:
sama podróż była dokładnie taka sama jak do Anglii z jednym małym minusem, że lądowanie było trochę bardziej "trzęsące" .
Jakie rady mogę udzielić osobom, które podróżują z dzieckiem samolotem?
-miejcie pod ręką nawilżane chusteczki i picie
-smoczek też się przydaje :)
-w samolocie nie ma zbyt wiele miejsca więc odradzam branie zabawek, a zalecam zgranie sobie bajek na telefon
-cierpliwości i wyrozumiałości dla dziecka, dla niego to także ogromne przeżycie
Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)
czwartek, 21 września 2017
Co mówić swojemu półtorarocznemu dziecku?
Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad wpisem, w którym postaram się zebrać- MOIM ZDANIEM- najważniejsze komunikaty, które powinniśmy kierować do dziecka (werbalne i niewerbalne). W tytule adresuję do półtorarocznych szkrabów, ale tak naprawdę powinniśmy mówić i zachowywać się tak wobec dziecka niezależnie od wieku, w którym się znajduje. To, o czym zaraz przeczytacie odnosi się do wiedzy, którą nabyłam poprzez moje relacje z rodzicami, książki, studiowanie psychologii czy obserwacje mojej córki, która reaguje na to wszystko w sposób pozytywny. Zapraszam do lektury.
1.Mówić "kocham Cię" i przytulać
Każdy poniższy punkt jest przydzielony losowo, jednak jako pierwszy musiał być ten, o mówieniu dziecku że je kochamy, przytulanie, całowanie i głaskanie go. Dlaczego to jest takie ważne? Bo dzięki temu dziecko czuje, że jest wyjątkowe, że niezależnie od wszystkiego jest na świecie osoba, która go nie zostawi. Bo przez dotyk informujemy go o swoich uczuciach, o tym, że dbamy o niego. Przekazujemy swój zapach, ciepło, a w spojrzeniu pełnym miłości dziecko rośnie. Kiedy słyszy, że najważniejsza osoba w życiu je kocha buduje na tym swoje poczucie wartości. Julia słyszy to codziennie i wiem, że rozumie. Przytulam ją, bo dzięki temu, że pokazuję jej iż ma cudowne ciałko, do którego chcę się tulić- jest piękna. Nieważne czy będzie miała jakiś defekt, ona też kocha swoje ciałko. Często również powtarzam jej po wyrażeniu miłości "jesteś bardzo mądra i piękna". trzymam się tej kolejności, bo chcę ją uczyć, że jej piękno polega na jej mądrości a nie tylko wyglądzie zewnętrznym.
2.Być przykładem
Chciałam wkleić tu mema, na którym matka trzymającą w dłoni komórkę (a obok niej dziecko z komórką) pyta kobiety, która czyta i trzyma książkę w dłoniach (a obok niej dziecko czytające książkę) jak ona to robi, że jej maluch czyta. Myślę, że nie trzeba udzielać na to odpowiedzi :) Ja kocham książki, kocham czytać i widzę jak moje hobby przekłada się na Julię. Ma w swojej biblioteczce około 20 książek, które najczęściej ogląda w kojcu i "czyta" na głos, a ja w tym czasie leżę ze swoim albumem na łóżku. Obserwuje mnie i robi to samo. Czasami prosi (wstając i podając mi lekturę) abym przeczytała jej opowiadanie. Wtedy odkładam moją książkę i to robię (bo jest ważniejsza od moich hobby).
Tak samo jest ze sprzątaniem. Codziennie angażuję ją w czynności uporządkowania naszej przestrzeni. Zabieram się do pracy, a później dzielę się z nią miotłą, daję jej własną szmatkę. Oczywiście, takie czynności trwają dłużej, ale wyrabiam w niej dobre nawyki. Zauważyłam również jak takie modelowanie (dziecko uczy się zachowań obserwując rodzica) ma wpływ i pozytywny i negatywny. Jedząc niezdrowo (chipsy) czy krzycząc uczę tym samym moją córkę takich zachowań. Dlatego mam bardzo duży motywator, aby tego nie robić :)
3. Dziękować i uczyć wdzięczności
Udowodniono , że osoby wdzięczne są dużo bardziej szczęśliwe i w większym stopniu doceniają to, co maja lub dostają. Jeśli tak, to jest to najlepszy argument do tego, by uczyć wdzięczności swoje dziecko. Kto by nie chciał mieć szczęśliwszego dziecka ? Julia mając półtoraroku za każdym razem otrzymując coś - dziękuję (dokładniej macha bardzo nisko główką :) ). Wcześniej trzeba było jej o tym przypominać, ale już zapamiętała.
4.Uczyć kreatywności
Dzieci mają bardzo bogatą wyobraźnie i dosłownie potrafią bawić się wszystkim, jednak z czasem ich wielowymiarowy świat i wyobraźnia zostają poddane "obróbce". Uważam, że na ile tylko mogę powinnam rozwijać w moim dziecku to, co wyjątkowe i uczyć, że owszem, są schematy, ale najlepsze jest wychodzenie poza nie. Dlatego często zaskakuję ją podczas zabawy i nie tylko, bawimy się na dworze w deszczu, używamy moich kosmetyków do malowania obrazków, robimy z taczki pojazd, zachęcam ją do poznawania i próbowania. Wspieram jak się czegoś boi i już na tym etapie pokazuję, że jeśli się nie odważy to nie pozna nowych rzeczy. Próbuję dawać jej różne potrawy, słuchamy bardzo różnej muzyki i sprawdzamy do czego da się tańczyć (a da się do wszystkiego :D).
5.Ustalić zasady i być konsekwentnym
Dziecko potrzebuje zasad. Bez nich nie wie, na ile może sobie pozwolić, jest zdezorientowane, nie zna granic swoich i innych, a przede wszystkim NIE CZUJE SIĘ BEZPIECZNIE. Brak owej konsekwencji podważa to poczucie, ponieważ dziecko nigdy nie wie czy za takie czy inne zachowanie dostanie karę, czy może to zrobić czy nie. Żyje w chaosie. Pamiętajcie, że niekonsekwencja stanowi dla dziecka większą krzywdę niż pobłażliwość.
6. Nie dawać "łatek" ani nie poniżać
Kto nigdy nie słyszał , że "on jest niejadkiem" , "on jest zawsze niegrzeczny" , "nigdy się nie nauczysz" , "jesteś głupi i brzydki". Jakie to przykre, prawda? Wyobraźcie sobie, że od dziecka słyszycie takie komunikaty od osoby, która jest dla was wzorem i autorytetem. Jak w to nie wierzyć? Jak dziecko, dla którego jesteście wszystkim ma o sobie myśleć inaczej? Jak w ogóle coś takiego może kogoś zmotywować? To, że dziecko nie je pewnych rzeczy, albo je mniej nie znaczy, że jest niejadkiem. Znaczy, że pewne rzeczy mu nie smakują (tak, tak nie tylko dorosły wie co lubi a co nie) albo że najada się tym co zje i mu wystarcza. To, że dziecko zrobiło coś źle, nie tak jak powinno być zrobione nie oznacza, że jest głupie tylko, że jest małe i właśnie się tego uczy, a my mamy obowiązek mu pomóc. To, że kogoś uderzyło albo nakrzyczało nie znaczy, że jest brzydkie, ono nie znało innej techniki, która by zadziałała w sytuacji konfliktu, ale to my jako rodzice mamy pokazać i nauczyć jak zrobić inaczej.
7.Nie krzyczeć
Jak się czujecie kiedy ktoś na Was krzyczy? Poniżeni? Niesłusznie potraktowani? Przestraszeni? No właśnie ,a dziecko czuje to jeszcze mocniej. Czy zwiększa w Was to agresję? Działa? Na mnie krzyk nie działał w ogóle, zaczynałam płakać i dzięki temu, że mam bardzo mądrych rodziców rzadko ktoś na mnie krzyczał. Ja też tego nie robię. Jeśli chcę zdobyć Julii uwagę klaszczę w dłonie lub mówię nieco głośniej, ale nie krzyczę. To nie pomoże.
8. Podziwiać
Dzieci, maluszki w szczególności ciągle się czegoś uczą, a co za tym idzie- robią masę błędów. Często wtedy rodzice się irytują i można usłyszeć "źle! Przecież Ci mówiłam jak masz to zrobić" i robią to za dziecko. Czego się uczą ? Że nie warto próbować, bo i tak nie zrobią tego tak dobrze jak dorosły (a przecież nigdy nie zrobią) i zniechęcą się do próbowania i uczenia (+ wyuczona bezradność i rozszczenowość,bo zawsze ktoś coś za nich zrobi). Dzieci naprawdę się zniechęcają kiedy im coś nie wyjdzie i to, czego potrzebują to słowa otuchy i docenienia starań. Warto wtedy powiedzieć "wow, super Ci idzie" "bardzo dobrze, ale spróbuj jeszcze raz i wyjdzie jeszcze lepiej" "świetnie, popraw to i będzie jeszcze idealnie". Maluszki często nie lubią się przebierać, ale wyćwiczyłam u Julki chęć do tej czynności, bo po niej następuje komplement "ale pięknie w tym wyglądasz" , "ojej jaka śliczna księżniczka" , a na jej malutkiej twarzy zawsze gości uśmiech :) Wzmacniajmy dobre zachowania dzieci poprzez komplementy, to działa.
9.Pokazywać ,że jest ważniejsze od innych
Kiedy dziecko stara się nam coś powiedzieć , a my je notorycznie ignorujemy może dojść do wniosku , że nie jest dla nas zbyt ważne i zacząć (lub nie) zwracać na siebie uwagę w nietypowy sposób np. bić, krzyczeć itd. Nie znaczy to oczywiście, że za każdym razem musimy poświęcać mu uwagę w 100 %, czasami warto (podczas rozmowy z kimś innym) przeprosić rozmówcę i powiedzieć dziecku "wyjaśnię Ci to za 5 minut, jak dokończę rozmowę". Odradzam również zbywania dziecka podczas korzystania z telefonu czy komputera, bo przez modelowanie, (o którym wcześniej) dziecko może nauczyć się ignorancji w stosunku do nas.
10.Uśmiechać się i rozweselać
Kto chce, by jego dziecko chodziło wesołe i uśmiechnięte? Ja! Dlatego codziennie rano, po obudzeniu witam Julię uśmiechem, staram się ją rozweselać,bo nie ma piękniejszego dźwięku od jej uśmiechu. Jeśli ona ma być radosna, muszę również być taka ja. Poza tym-uśmiech nic nie kosztuje, a jest wiele wart.
11. Pokazywać, że dawanie sprawia radość dającemu
Pięknie brzmi, ale jak uczyć półtoraroczne dziecko czegoś takiego? Już pędzę z odpowiedzią. Pokazuję Julii, że obdarowywanie sprawi jej radość poprzez cieszenie się z prezentów które mi daje. Najczęściej jest to kwiatek zerwany na podwórku, całuj, pogłaskanie, czy karmienie (tak, Julia mnie karmi :), bo robię to też ja i w ten sposób pokazujemy sobie, że dbamy o siebie i się kochamy).
12.Nie zmuszać do zabawy z innymi
To może być dla kogoś kontrowersyjne, dlatego dałam to jako ostatnie. No bo jak to tak? A no tak, że owszem, w procesie socjalizacji uczymy dzielenia się, wspólnej zabawy wychodzenia z egocentryzmu dziecięcego do kolektywnych zachowań, ale... czy lubicie zadawać się z osobami, które Wam nie pasują, denerwują Was albo działają na nerwy? Nie sądzę. Dziecko też ma swoje preferencje i nie z każdym musi dzielić czas. Oczywiście, zachęcajmy je do zabawy, ale nie z każdym, albo inaczej: jeśli pomimo warunków i chęci rodzica dziecko nie chce się z kimś bawić , to nie deperecjonujmy go negatywnymi komentarzami, bo ma do tego prawo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)