Cześć i czołem!
Jakiś czas temu porównywałam dla Was kremy do rąk i radziłam,który z nich najlepiej wybrać (wpis:
klik). Jednak nie tylko dłonie w tym czasie wołają o ratunek. Mamy coś bardziej reprezentatywnego,co codziennie jest wystawione na szkodliwe działanie mrozu. Mowa oczywiście o ustach.
Od dwóch miesięcy zauważyłam,że moje są spierzchnięte,a skórki przesuszają się na wiór. Na domiar złego moim nawykiem stało się odrywanie pojedynczych fragmentów owej skóry (możecie sobie wyobrazić ile razy przez to krwawiły i jak wyglądały po takim 'skubaniu'). Z racji tego,że kocham malować usta,a na zaniedbanych szminka wygląda paskudnie postanowiłam działać.
Pierwszy wybór padł na
Aflofarm,Regeneracyjne serum do ust (Regenerum) :
Cena: w mojej aptece kosztowało 15 zł/5 g
Zapach: pachnie jak wazelina z ziaji (niby bezzapachowa,ale coś tam czuję)
Opakowanie: bardzo mi się podoba to,jak regenerum wygląda,ale niestety jego zamknięcie jest nieszczelne i otwiera się w torebce
Działanie: będę odnosić się po kolei do tego,co zapewnia producent;
- intensywnie regeneruje nawet bardzo suchą skórę ust/niestety kłamstwo,bo regeneruje bardzo delikatnie
- odżywia i pielęgnuje,/odżywienie minimalne,nawet nałożona na całą noc (i w trakcie nocy) nie była w stanie ich wypielęgnować
- nawilża i chroni przed utratą wilgoci,/moje usta podczas jej używania były cały czas suche i nieprzyjemnie 'napięte' z braku wody
- zapewnia ochronę przed słońcem (SPF 15),/pewnie jakąś ochronę zapewnia
- chroni przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych,/faktycznie,jak było zimno to nie czułam jego skutków podczas wieczornych spacerów
- zapewnia jedwabistą gładkość i elastyczność/no tutaj producent popłynął,bo tak na pewno nie jest
Zamiast zrobić research w internecie zdałam się na panią farmaceutkę,która mi je poleciła. To był błąd.
Kolejnym specyfikiem,który trafił w moje ręce było przesłodkie
balsamo-jajeczko (ala EOS) z Marby o zapachu jagodowym dostępny w aptekach lub Biedronkach:
Cena: 5 zł/5 g
Zapach: może jakoś bardzo jagodami nie pachnie,ale mi kojarzy się zapachem dzieciństwa. Truskawkowy nie pachnie truskawką w ogóle :P
Opakowanie: na początku bardzo podobało mi się to małe jajeczko,ale im dłużej je mam,tym więcej wad widzę m.in-ucieka na wszystkie strony świata,kiedy położę je na biurko. Mam również problem z otwieraniem tego specyfiku
Działanie: jest "gęstszy" od regenerum,ale nie działa to bardzo na jego korzyść. Odżywia dużo lepiej w nocy,ale nie regeneruje ani w żadnym stopniu nie nawilża. Będzie się nadawał na duże mrozy,gdyż jest bardzo tłusty i podejrzewam,że jako pomadka ochronna sprawdzi się idealnie.
Ostatni produkt,jaki przedstawię to balsam ochronny
Avon Care z masłem Shea i olejkiem migdałowym:
Cena: na wiżażu stoi po 9 zł,ja zapłaciłam na promocji 4 zł/4,5 g
Zapach: słodki,pachnie masłem Shea i migdałami,bardzo mi się podoba
Opakowanie: malutkie,dobrze się otwiera i zamyka,nie ma problemu z wysuwaniem produktu
Działanie: mimo że używam go najkrócej,sprawdza się najlepiej. W 3 doby zrobił to,czego dwa pozostałe produkty nie mogły zdziałać przez 2 miesiące ciągłego stosowania. Po pierwszej dobie i nakładaniu go na noc (i w trakcie,bo korzystając z mojego budzenia się nakładałam go kilka razy) zregenerował skórki tak,że rano nie było czego zrywać :P i nawilżył usta.
Podsumowując:
Jeśli mowa o
cenie,najtańsze jest 'jajeczko' z Marby,ale uważam,że za tą cenę lepiej kupić dwie wazeliny z Ziaji. Zupełnie nieadekwatne jest 15 zł za Regenerum,natomiast 4 zł,które zapłaciłam za Avon Care to grosze w porównaniu do działania.
Zapach: wygrywa znowu Avon Care. Kocham to połączenie <3
Co do
działania to sami widzicie kto jest faworytem. Nic więcej pisać nie muszę.
Miłego dnia Mordki! :*
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony wizaz.pl