1.Szampon
To właśnie on jest najważniejszy jeśli chodzi o działanie na naszą skórę głowy. Silne substancje myjące bardzo podrażniają nasz skalp (szczególnie mój) przez co powodują łuszczenie (obumieranie) skóry. Ostatnio przez brak mojego ulubionego szamponu z Alterry (z kofeiną) byłam zmuszona używać szamponu z SLS'ami. Efekt? Swędzenie,pieczenie i łuszczenie...zeskrobywałam sobie kawałki martwej skóry. Radzę zwrócić na to uwagę. Nie eliminuję zupełnie "mocniejszych" szamponów z mojej pielęgnacji,natomiast używam ich sporadycznie (raz na tydzień,dwa) aby oczyścić włosy z wszystkich odżywek i brudu.
2.Wcierki
Są to produkty,które przede wszystkim pomagają mi w zapuszczaniu włosów i hamują wypadanie. Niedawno skończyłam kurację placentą (pojawiło się dużo bejbików i nic poza tym),a moją najukochańszą wcierką jest Jantar :) Oczywiście nie każdemu wcierki mogą służyć. Jeśli ktoś zauważy jakieś negatywne działanie (łupież,wypadanie czy swędzenie) powinien natychmiast zaprzestać wcierania.
3.Olejki
Pełnią identyczną funkcję jak wcierki. Ponadto dużo bardziej odżywiają skórę,ale są trudniejsze "w obejściu". Nie trzeba się zbytnio starać aby źle zmyć olejek (i kolejne mycie welcome ;) ). Używam ich na skalp średnio raz w miesiącu. Najczęściej przed myciem SLS'ami.
4.Peeling
Jest to moje największe odkrycie i odkąd zaczęłam praktykować peeling skóry głowy cukrem,nie mam najmniejszego problemu z łupieżem. Dzięki peelingowi moja skóra ''oddycha'' i jest bardziej przygotowana na wchłanianie wcierek czy olejków :) Wykonuję go raz w miesiącu (czasami częściej).Jeśli ktoś z Was używa czegoś jeszcze,co służy skórze głowy z chęcią poczytam i wypróbuję :)
Miłej niedzieli ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz