Nie mam w zwyczaju robić sobie prezentów z okazji świąt,ale tym razem korzystając z okazji darmowej wysyłki (1 gru) trafiły do mnie dwa produkty,na które czaiłam się już jakiś czas :
Bronzer REVOLUTION (na zdjęciu kolor trochę oszukany) i baza pod cienie HEAN. Oba produkty są KWC na wizażu i miałam ogromną ochotę je wypróbować. Póki co bronzera użyłam dwa razy (swoją drogą mega się zdziwiłam jaki on ogromny!) : raz do pełnego makijażu,drugi do wykonturowania twarzy bez podkładu. Nie mogę go oceniać,ale póki co zapowiada się super :) Bazy jeszcze nie otwierałam. Zamówienie przyszło ze strony Lady Makeup,polecam wszystkim,jeszcze ani razu się nie zawiodłam.
Testowaliście/łyście już coś z tych produktów?
P.s A od mojego kochanego Mikołaja bez brody,który przyjechał do mnie z Lublina dostałam m.in te cudeńka:
Kocham skarpetki,a te Gwiazdorki skradły moje serduszko! Zobaczcie jakie mają małe nóżki :D
niedziela, 13 grudnia 2015
piątek, 11 grudnia 2015
Torebkowe must have
Hej hej :)
Właśnie wróciłam z zajęć n.t starości i postanowiłam się odprężyć. A co jest najlepszym na to sposobem? Herbatka z cytrynką i malinami,dresy,skarpetki w Gwiazdorki i...wpis dla Was :)Przed momentem zrobiłam kilka zdjęć tego,co ZAWSZE znajduje się w mojej torebce,a jeśli się w jakiejś nie mieści to biedny Damian musi wszystko upchać do kieszeni spodni :P. Jeśli macie ochotę zobaczyć moje niezbędniki i wyposażenie podręcznej kosmetyczki,zapraszam :
Nie mam wielu torebek. Najczęściej noszę dwie (taką,którą mieści A4 lub A5) na zmianę z plecaczkiem. Nie potrzebuję więcej,bo ta ze zdjęcia poniżej to mój ideał,na który trafiłam 3 miesiące temu i której kształt,rozmiar,materiał pasują mi w 100 %. Znalazłam ją w Reserved :
Pierwszą rzeczą,bez której nie mogę się obyć jest ofc portfel :) Preferuję te większe modele,w których mam miejsce na karty,zdjęcia i oczywiście PLN'y. Ten ze zdjęcia to czarno-złoty pulares (pasuje do torebki :D) z Housa. Jedyny minus jaki zauważyłam to delikatne odstępowanie materiału na rogach,ale jestem mu w stanie to wybaczyć po roku codziennego używania.
Druga rzecz to oczywiście kompaktowy tangle teezer. Jakiś czas temu zapomniałam go przepakować do torebki,którą nosiłam i mój dzień (oraz włosy) bardzo na tym straciły. Oprócz swojej głównej funkcji-rozczesywania,pięknie się prezentuje :)
Trzeci "gadżet" , który widzicie na zdjęciu to perfum. Ostatnio moje serce skradła Naomi Campbell. Plus za małe,kobiece opakowanie.
Nie wiem,czy którakolwiek z Was wychodzi bez swoich ulubionych kosmetyków albo dziennika/notatnika? Ja nie. Oczywiście jeśli idę do sklepu czy wychodzę z domu na chwilę to nie jest obowiązkiem taszczyć z sobą tych dwóch rzeczy (chociaż notatnik,w którym mamy np.listę zakupów się przydaje). Podczas wizyt czy wyjścia na uczelnie nie wyobrażam sobie braku tych przedmiotów.
Motyw motylków na kosmetyczce skradł moje serce,a wielobarwność notatnika i jego małe wymiary skłoniły mnie od razu do zakupu. Pierwszą rzecz nabyłam w stradivariusie,drugą-w empiku.
A co znajduje się w kosmetyczce?
Jedynym elementem,który zmienia się codzienne jest szminka,którą dobieram odpowiednio do ubioru.
Coś bardziej "zwykłego" , czyli krem (mój ulubieniec z tego wpisu),gumy i chusteczki.
No i coś,o czym powinnam napisać zaraz na początku. Mowa o telefonie i napoju. Komórka,którą poniżej widzicie jest 2 zastępczą w tym miesiącu,gdyż udało mi się parę telefonów popsuć...
Cóż,więcej mi się nie mieści w torebce,a i nic ponad to,co zobaczyliście nie potrzebuję :) Ściskam i całuję :* Miłego weekendu! Mój obfituje w odwiedziny,spotkania,wizyty :)
wtorek, 8 grudnia 2015
Ratunek na usta?
Cześć i czołem!
Jakiś czas temu porównywałam dla Was kremy do rąk i radziłam,który z nich najlepiej wybrać (wpis: klik). Jednak nie tylko dłonie w tym czasie wołają o ratunek. Mamy coś bardziej reprezentatywnego,co codziennie jest wystawione na szkodliwe działanie mrozu. Mowa oczywiście o ustach.
Od dwóch miesięcy zauważyłam,że moje są spierzchnięte,a skórki przesuszają się na wiór. Na domiar złego moim nawykiem stało się odrywanie pojedynczych fragmentów owej skóry (możecie sobie wyobrazić ile razy przez to krwawiły i jak wyglądały po takim 'skubaniu'). Z racji tego,że kocham malować usta,a na zaniedbanych szminka wygląda paskudnie postanowiłam działać.
Pierwszy wybór padł na Aflofarm,Regeneracyjne serum do ust (Regenerum) :
Cena: w mojej aptece kosztowało 15 zł/5 g
Zapach: pachnie jak wazelina z ziaji (niby bezzapachowa,ale coś tam czuję)
Opakowanie: bardzo mi się podoba to,jak regenerum wygląda,ale niestety jego zamknięcie jest nieszczelne i otwiera się w torebce
Działanie: będę odnosić się po kolei do tego,co zapewnia producent;
- intensywnie regeneruje nawet bardzo suchą skórę ust/niestety kłamstwo,bo regeneruje bardzo delikatnie
- odżywia i pielęgnuje,/odżywienie minimalne,nawet nałożona na całą noc (i w trakcie nocy) nie była w stanie ich wypielęgnować
- nawilża i chroni przed utratą wilgoci,/moje usta podczas jej używania były cały czas suche i nieprzyjemnie 'napięte' z braku wody
- zapewnia ochronę przed słońcem (SPF 15),/pewnie jakąś ochronę zapewnia
- chroni przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych,/faktycznie,jak było zimno to nie czułam jego skutków podczas wieczornych spacerów
- zapewnia jedwabistą gładkość i elastyczność/no tutaj producent popłynął,bo tak na pewno nie jest
Zamiast zrobić research w internecie zdałam się na panią farmaceutkę,która mi je poleciła. To był błąd.
Kolejnym specyfikiem,który trafił w moje ręce było przesłodkie balsamo-jajeczko (ala EOS) z Marby o zapachu jagodowym dostępny w aptekach lub Biedronkach:
Cena: 5 zł/5 g
Zapach: może jakoś bardzo jagodami nie pachnie,ale mi kojarzy się zapachem dzieciństwa. Truskawkowy nie pachnie truskawką w ogóle :P
Opakowanie: na początku bardzo podobało mi się to małe jajeczko,ale im dłużej je mam,tym więcej wad widzę m.in-ucieka na wszystkie strony świata,kiedy położę je na biurko. Mam również problem z otwieraniem tego specyfiku
Działanie: jest "gęstszy" od regenerum,ale nie działa to bardzo na jego korzyść. Odżywia dużo lepiej w nocy,ale nie regeneruje ani w żadnym stopniu nie nawilża. Będzie się nadawał na duże mrozy,gdyż jest bardzo tłusty i podejrzewam,że jako pomadka ochronna sprawdzi się idealnie.
Ostatni produkt,jaki przedstawię to balsam ochronny Avon Care z masłem Shea i olejkiem migdałowym:
Cena: na wiżażu stoi po 9 zł,ja zapłaciłam na promocji 4 zł/4,5 g
Zapach: słodki,pachnie masłem Shea i migdałami,bardzo mi się podoba
Opakowanie: malutkie,dobrze się otwiera i zamyka,nie ma problemu z wysuwaniem produktu
Działanie: mimo że używam go najkrócej,sprawdza się najlepiej. W 3 doby zrobił to,czego dwa pozostałe produkty nie mogły zdziałać przez 2 miesiące ciągłego stosowania. Po pierwszej dobie i nakładaniu go na noc (i w trakcie,bo korzystając z mojego budzenia się nakładałam go kilka razy) zregenerował skórki tak,że rano nie było czego zrywać :P i nawilżył usta.
Podsumowując:
Jeśli mowa o cenie,najtańsze jest 'jajeczko' z Marby,ale uważam,że za tą cenę lepiej kupić dwie wazeliny z Ziaji. Zupełnie nieadekwatne jest 15 zł za Regenerum,natomiast 4 zł,które zapłaciłam za Avon Care to grosze w porównaniu do działania.
Zapach: wygrywa znowu Avon Care. Kocham to połączenie <3
Co do działania to sami widzicie kto jest faworytem. Nic więcej pisać nie muszę.
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony wizaz.pl
Jakiś czas temu porównywałam dla Was kremy do rąk i radziłam,który z nich najlepiej wybrać (wpis: klik). Jednak nie tylko dłonie w tym czasie wołają o ratunek. Mamy coś bardziej reprezentatywnego,co codziennie jest wystawione na szkodliwe działanie mrozu. Mowa oczywiście o ustach.
Od dwóch miesięcy zauważyłam,że moje są spierzchnięte,a skórki przesuszają się na wiór. Na domiar złego moim nawykiem stało się odrywanie pojedynczych fragmentów owej skóry (możecie sobie wyobrazić ile razy przez to krwawiły i jak wyglądały po takim 'skubaniu'). Z racji tego,że kocham malować usta,a na zaniedbanych szminka wygląda paskudnie postanowiłam działać.
Pierwszy wybór padł na Aflofarm,Regeneracyjne serum do ust (Regenerum) :
Cena: w mojej aptece kosztowało 15 zł/5 g
Zapach: pachnie jak wazelina z ziaji (niby bezzapachowa,ale coś tam czuję)
Opakowanie: bardzo mi się podoba to,jak regenerum wygląda,ale niestety jego zamknięcie jest nieszczelne i otwiera się w torebce
Działanie: będę odnosić się po kolei do tego,co zapewnia producent;
- intensywnie regeneruje nawet bardzo suchą skórę ust/niestety kłamstwo,bo regeneruje bardzo delikatnie
- odżywia i pielęgnuje,/odżywienie minimalne,nawet nałożona na całą noc (i w trakcie nocy) nie była w stanie ich wypielęgnować
- nawilża i chroni przed utratą wilgoci,/moje usta podczas jej używania były cały czas suche i nieprzyjemnie 'napięte' z braku wody
- zapewnia ochronę przed słońcem (SPF 15),/pewnie jakąś ochronę zapewnia
- chroni przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych,/faktycznie,jak było zimno to nie czułam jego skutków podczas wieczornych spacerów
- zapewnia jedwabistą gładkość i elastyczność/no tutaj producent popłynął,bo tak na pewno nie jest
Zamiast zrobić research w internecie zdałam się na panią farmaceutkę,która mi je poleciła. To był błąd.
Kolejnym specyfikiem,który trafił w moje ręce było przesłodkie balsamo-jajeczko (ala EOS) z Marby o zapachu jagodowym dostępny w aptekach lub Biedronkach:
Cena: 5 zł/5 g
Zapach: może jakoś bardzo jagodami nie pachnie,ale mi kojarzy się zapachem dzieciństwa. Truskawkowy nie pachnie truskawką w ogóle :P
Opakowanie: na początku bardzo podobało mi się to małe jajeczko,ale im dłużej je mam,tym więcej wad widzę m.in-ucieka na wszystkie strony świata,kiedy położę je na biurko. Mam również problem z otwieraniem tego specyfiku
Działanie: jest "gęstszy" od regenerum,ale nie działa to bardzo na jego korzyść. Odżywia dużo lepiej w nocy,ale nie regeneruje ani w żadnym stopniu nie nawilża. Będzie się nadawał na duże mrozy,gdyż jest bardzo tłusty i podejrzewam,że jako pomadka ochronna sprawdzi się idealnie.
Ostatni produkt,jaki przedstawię to balsam ochronny Avon Care z masłem Shea i olejkiem migdałowym:
Cena: na wiżażu stoi po 9 zł,ja zapłaciłam na promocji 4 zł/4,5 g
Zapach: słodki,pachnie masłem Shea i migdałami,bardzo mi się podoba
Opakowanie: malutkie,dobrze się otwiera i zamyka,nie ma problemu z wysuwaniem produktu
Działanie: mimo że używam go najkrócej,sprawdza się najlepiej. W 3 doby zrobił to,czego dwa pozostałe produkty nie mogły zdziałać przez 2 miesiące ciągłego stosowania. Po pierwszej dobie i nakładaniu go na noc (i w trakcie,bo korzystając z mojego budzenia się nakładałam go kilka razy) zregenerował skórki tak,że rano nie było czego zrywać :P i nawilżył usta.
Podsumowując:
Jeśli mowa o cenie,najtańsze jest 'jajeczko' z Marby,ale uważam,że za tą cenę lepiej kupić dwie wazeliny z Ziaji. Zupełnie nieadekwatne jest 15 zł za Regenerum,natomiast 4 zł,które zapłaciłam za Avon Care to grosze w porównaniu do działania.
Zapach: wygrywa znowu Avon Care. Kocham to połączenie <3
Co do działania to sami widzicie kto jest faworytem. Nic więcej pisać nie muszę.
Miłego dnia Mordki! :*
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony wizaz.pl
niedziela, 6 grudnia 2015
Aktualizacja włosów grudzień
Z zamiarem zrobienia tego wpisu zanoszę się już od dobrych kilku tygodni. Zawsze tłumaczyłam się brakiem zdjęć,ale tych w ostatnim czasie parę zrobiłam. I mam porównanie na przestrzeni 2-3 miesięcy. Wreszcie też doszłam do takiego stanu włosów,z którego jestem zadowolona. Na początku mojej włosowej historii dawałam im słabe 3,teraz mocne 7,w porywach do 7,5. Z walką o zdrowe włosy zmagam się cały czas i z pewnością będę,bo nie wystarczy dojść z nimi do ładu i składu i zostawić samym sobie,a raczej należy cały czas utrzymywać je w najlepszym dla nich stanie. Pielęgnacja włosów nie opiera się tylko na ratowaniu tych zniszczonych,ale również na zajmowaniu się tymi 'uratowanymi'. Jestem pewna,że gdybym w tym momencie przestała świadomie i przemyślanie się o nie troszczyć, ich kondycja uległaby w dość szybkim czasie pogorszeniu,bo są one wymagające. Cały czas poznaję ich potrzeby i z każdym nowo użytym kosmetykiem dowiaduję się o nich czegoś nowego. Obecnie wykańczam szampony,odżywki,maski i idzie mi całkiem nieźle,bo pozbyłam się nadmiaru produktów. Dążę do zminimalizowania kolekcji włosowej (o czym pisałam we wcześniejszych postach). Razem z tym wpisem chcę wprowadzić na blogu serię aktualizacyjną. Być może nie co miesiąc,ale powiedzmy co drugi :) Mam nadzieję,że się Wam to spodoba.
Czas na coś lepszego,czyli zdjęcia!
Tak prezentowały się ponad miesiąc temu (koniec października):
- Jeśli chodzi o kondycję moich włosów,nic nie poprawia ich tak bardzo,jak regularne olejowanie. Nieważne jak często użyję maski czy odżywki,ważne ile razy przed myciem nałożę olej. Przekonałam się o tym dwa razy. Pierwszy raz-pół roku temu,kiedy razem z akcją u Anwen olejowałam je regularnie,drugi-obecnie,po miesięcznym nakładaniu oleju na włosy i dokumentowaniu tego w postaci zdjęć. Wcześniej brakowało mi motywacji ,by nakładać olej częściej niż raz na miesiąc,ale teraz wprowadzam to jako nawyk i nie ma zmiłuj-dwa razy w tygodniu to mój obowiązek (tym bardziej,że Luby ostatnio obdarował mnie olejkiem z Dabur :D).
- Drugą sprawą jaką zauważyłam na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy to sposób w jaki reagują moje włosy na ''ten dobroczynny składnik'' jakim jest aloes i inne nawilżacze. Ponad rok temu użalałam się nad tym jakie to beznadziejne włosy dostałam w darze od matki natury,ponieważ nie mogę ich nawilżyć. Jakiś czas temu cierpiałam,bo szampon aloesowy sprawił taki puch na mojej głowie,że nie dało się go ogarnąć do następnego mycia. Teraz problem powrócił,kiedy kupiłam serum GP z aloesem. Powód? Mam nisko/średnioporowate włosy (jak wyszło mi m.in w teście na porowatość) i po prostu włosiątka nie lubią humektantów, a raczej nie są im tak często potrzebne jak myślałam.
- Odkrycie porowatości włosów wyjaśnia wiele spraw i pozwala na dobieranie odpowiednich kosmetyków. Mi udało się to po 2-3 latach dużego zaangażowania w sprawy włosomaniaczek i moich klajtrów.
- Kolejna rzecz,o której warto wspomnieć to ochrona włosów. M.in jest to odpowiednie zabezpieczanie końcówek,które stosuję od ok.roku i dzięki któremu nie łamią ani nie rozdwajają się tak,jak przedtem. Jaki mam na to sposób? Zmieszanie kropli jedwabiu z kroplą olejku do ich zabezpieczania po myciu. Niby trywialne,ale naprawdę ratuje włosy. Olejek je odżywia i nabłyszcza,a jedwab chroni. To,co pomaga mi zadbać o końcówki to także związywanie ich co noc w koczek-ślimaczek,dzięki czemu nie ocierają się o poduszkę i nie rozdwajają (co do poduszki,polecam również zainwestowanie chociażby w satynową poszewkę,która jest bardziej ślizga i nie niszczy tak włosów). Zwracam także uwagę na ich czesanie-najpierw końcówki,później coraz wyżej,zawsze zakładam czapkę (którą piorę w odżywce,aby włosy się nie elektryzowały) lub kaptur,nie wystawiam włosów na mróz-trzymam je pod szalem.
Czas na coś lepszego,czyli zdjęcia!
Tak prezentowały się ponad miesiąc temu (koniec października):
Muszę przyznać,że były jak na mnie bardzo długie,ale niestety puszyły się (co widać na 1 zdj) i końcówki były dosyć zniszczone,smętnie zwisające.
Tutaj widzicie włosy nierozczesane,po równym miesiącu olejowania i 2 płukankach z cytryny,dlatego kolor jest jaki jest :). Końcówki nadal wyglądają słabo,dlatego je podcięłam i na chwilę obecną włosy wyglądają tak:
Zdjęcie po 2 dniach (od powyższego),oczyszczeniu i płukance cytrynowej (która nadała im "puszku"):
No dobra,to teraz-czego używam?
Do mycia: oczyszczanie szamponem piwnym Barwa raz w tygodniu,na zmianę co drugie mycie: Babuszka Agafii na kwiatowym propolisie z łopianem,Alterra jojoba-migdały
Odżywki: Isana z olejkami Oil Care, Isana do włosów farbowanych (mojego farbowania już prawie nie ma,ale ma fajny skład :) ) jak jestem w domu to używam Pantene odbudowa i blask
Maski: Biovax Naturalne oleje, keratynowa od Kallosa
Końcówki : dowolny olejek (Dabur Amlą do włosów jasnych,babydream przeciw rozstępom dla mam,oliwka hipp,alterra migdały i papaja) + serum CHI lub jedwab/olejek aloesowy GP,ktory delikatnie puszy,ale i nabłyszcza + CHI
Olejowanie: zawsze godzinę przed myciem-Dabur Amla, Alterra migdały i papaja, Olejek przeciw rozstępom fur mama,Hipp
Obecnie chcę je trochę rozjaśnić,dlatego po każdym myciu używam płukanki cytrynowej (od 2 tyg.),ale jeszcze z dwa mycia i będę to robić raz w tygodniu :) Płukankę przygotowuję z jednej całej cytryny + litr wody.
Szczotki: khaja z włosia dzika,tangle teezer kompaktowy
+Co drugie mycie lub jak pamiętam) wcieram Jantar na wypadanie włosów,bo moje hormony ostatnio szaleją :P
Gratuluję tym,co dotarli do końca! Buziak :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)