niedziela, 30 lipca 2017

"Noc ognia" Eric-Emmanuell Schmitt

Kolejna niedziela, kolejna recenzja.
Na książkę pana Erica- Emmanuella trafiłam z polecenia moich rodziców.
W samym albumie podobała mi się okładka, prosty, ciekawy tytuł i to, że nie jest zbyt gruba (wiem, że to nie świadczy w ogóle o jakości treści, ale chciałam wreszcie coś krótszego). Zdecydowałam się, że poświęcę jej 2/3 wieczory. Tak też się stało.

Książkę czyta się szybko, jednak momentami bywa bardzo monotonna i miałam wrażenie, że często się powtarza. Jest napisana prostym językiem, mimo że traktuje o trudnych tematach. Autor w sposób nienachalny przedstawia świadectwo wiary, cud, który mu się przytrafił  na Saharze.Sam ustosunkowuje się do niego dwojako. Z jednej strony jako doświadczenie mistyczne, z drugiej- racjonalnie- naukowo. Nie narzuca nam żadnego myślenia na temat jego doświadczeń. Uważam, że jest to walor, ponieważ często zdarzenia, które mają charakter religijny są od razu interpretowane jako objawienie, zesłanie, cud. Może warto zostawić też innym to do rozważenia i osądzenia. Zaznaczę również, że autor nie był osobą wierzącą, kiedy wybierał się na wyprawę po Saharze. Dzięki temu jest to jeszcze bardziej ciekawe czy wiarygodne. 

Niewątpliwą zaletą książki są dywagacje autora na tematy filozoficzne. Od początku zainteresował mnie sposób myślenia autora, który napisał tą książkę. Przedstawia tam tezy na istnienie Boga, które obala. Rozmawia z osobą głęboko wierzącą i sprawia, że pozostaje pewien dyskomfort w człowieku kiedy patrzy na kwestie wiary z perspektywy autora. 

Po przeczytaniu książki Smittcha nie odczuwałam niedosytu. Niestety, zadowolenia też nie. Zbyt wielu przemyśleń również nie spowodowała. Ciężko mi się do niej ustosunkować, bo nie mam ani pozytywnych ani negatywnych odczuć wobec niej. Czy ją polecam? Nie wiem... może jeśli ktoś szuka potwierdzenia na istnienie życia poza naszą rzeczywistością... czegoś, co wymyka się spod naszej kontroli i rozumu to tak. Jednak ja jej na pewno nie przeczytam ponownie.

Jeśli chodzi o inne powieści autora to miałam jakiś czas temu "Oskara i panią Różę". Niestety, ale chociaż większość osób się nią zachwyca, ja nie dostrzegłam nic ciekawego. Chyba się nie polubimy z autorem. Nie mam zamiaru sięgać po kolejne jego książki. 

piątek, 28 lipca 2017

Olejek do kąpieli ISANA

Cześć. Dzisiaj chciałam napisać o produkcie, którego od dawna nie braknie w mojej łazience. Mowa o produkcie, olejku pod prysznic z Isany. Jakiś czas temu mogliście o nim przeczytać w ulubieńcach : KLIK Do niedawna używałam go pod prysznic i do kąpieli, ale od pewnego czasu stosuję do mycia pędzli i gąbek.



OPIS PRODUKTU:
„Olejek pod prysznic z dodatkiem olejku sojowego i słonecznikowego jest idealny do codziennego oczyszczania skóry suchej i podrażnionej. Zawartość pantenolu i witaminy E chroni przed wysuszeniem oraz sprawia, że staje się ona gładka i delikatna. Bez dodatku mydła.”


Konsystencja: leista, jak na olejek bardziej płynny  niż np.oliwa z oliwek, olej z migdałów. Mi bardzo odpowiada, jednak czasem zwłaszcza podczas kąpieli powoduje to bardzo duży ubytek produktu. Warto, aby w przyszłości miał pompkę do wydobywania odpowiedniej ilości.

Zapach: dla mnie przepiękny. Niektórzy porównują go do zapachu ryby, ale ja pytam tych osób WTF. Jakby tak ryby pachniały to byłoby super. Zapach jest piękny, nienachlany, świeży i przez jakiś czas utrzymuje się na skórze.

Działanie: oprócz domywania bardzo dobrze nawilża skórę. W moim przypadku jest to bardzo duży walor, ponieważ moja skóra jest wymagająca i szybko przesusza się. Kiedy używam innych żeli, płynów to zawsze muszę po tym zaaplikować balsam czy oliwkę (inaczej jest ściągnięta) natomiast po tym produkcie niekoniecznie. Jeśli mowa o drugim zastosowaniu- myciu gąbek i pędzli, produkt sprawdza się lepiej niż mydła, szampony, żele. Używam go od 2 miesięcy w tym celu i zawsze mam domyty blend it, czego wcześniej nie udawało mi się zrobić. Akcesoria makijażowe pięknie pachną po wyschnięciu.

Cena i wydajność: za 200 ml zapłacimy 6 zł, ale często są na niego promocje. Myślę, że w porównaniu do działania jest to niska cena, natomiast w porównaniu do wydajności średnia. Do kąpieli zużywam produkt w tydzień/półtora, a do mycia akcesoriów starcza na niecały miesiąc (pędzle myję co 3 dzień). Jestem w trakcie chyba 7 butelki i gorąco polecam. Znajdziecie go na 100 % w Rossmannie. 

środa, 26 lipca 2017

3 sukienki za 9 zł

Dzień dobry! :)

Od około 4 lat raz na jakiś czas wybieram się na tak zwane poszukiwania/łowy. Te z Was, które zaglądają do lumpeksów pewnie wiedzą o co chodzi. W sklepach z tanią odzieżą możemy znaleźć czasem prawdziwe skarby, a jak markowe albo z metką czy fajnym składem materiałów to już w ogóle super! Jedyne za czym nigdy się tam nie rozglądam to: bielizna, okrycia na głowę i buty (chyba,że są z metką). Sporadycznie kupuję także t-shirty. Raczej upatruję koszul, sukienek i spódnic.
Zakupy robię jedynie w dwóch s-h w Świeciu, czasem zaglądam do innych, ale dosłownie raz na rok. Dwa, o których pisałam to pomarańczowy na rynku (CTO), a drugi to ten koło rynku, ale "u góry" niedaleko komputerowego.

Ostatnio na ul.Jana Pawła w Świeciu zajrzałam do lumpeksu, w którym nigdy wcześniej nie byłam. Z racji pogody, która obecnie panuje zdecydowałam się patrzeć tylko na sukienki. I tak w moje ręce wpadły trzy z nich: 




Każda w powyższych kosztowała 3 zł/sztuka. Najbardziej jestem zadowolona z tej ciemnej w kwiaty, którą miałam już na egzaminie. Byłam zdziwiona, że nikt wcześniej jej nie wziął, jednak miała defekt- popsuty zamek. Z uwagi na fakt, że jest to sukienka trochę na mnie za duża <M a nie XS/s> babcia wypruła i zaszyła mi go. Nie mam problemów z jej ubieraniem.




Sukienkę we wzory nosiłam już parokrotnie i czuję się w niej świetnie tylko jest dosyć prześwitująca i ubieram pod nią cielistą bieliznę. Bardzo lubię styl boho, a ona mi taki przypomina.


Jedyną sukienką, co do której nie jestem w 100 % przekonana jest ta w paski. Kojarzy mi się z czymś na plażę, a nie wiem czy będę z takowej korzystać w tym roku :P Zobaczymy czy mi się przyda, jak nie to nawet nie będę miała skrupułów aby ją wyrzucić.


Miłego dnia i powodzenia w szukaniu perełek :) 

niedziela, 23 lipca 2017

Olivier Sacks "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem"

Witajcie :) Dzisiaj o książce z zakresu neurologii i psychiatrii.

O bestsellerze Sacksa słyszałam już od dawna. Jak sięgam pamięcią- na pierwszym roku studiów prof. Francuz na psychologii percepcji opowiadał o wybitnym dziele, które należy przeczytać. Jak można się domyśleć chodziło o "Mężczyznę...". Tytuł już wtedy był zachęcający jednak nie było mi po drodze do biblioteki. Los chciał, że po 3 latach zakupiłam owy album i niesamowicie się z tego cieszę. Sama także uważam, że nastąpiło to w momencie idealnym, ponieważ dopiero co skończyłam praktyki w Szpitalu dla Psychicznie i Nerwowo Chorych oraz miałam psychologię kliniczną, dzięki czemu mogłam lepiej zrozumieć zagadnienia poruszane w książce. Aby nie przedłużać- przechodzimy do mojej opinii o książce.

Oczekiwania jakie żywiłam wobec lektury były raczej niewielkie (coś "lekkiego", ciekawostki w jednym miejscu). Ot, uważałam, że to przyjemna powiastka, która opisze tytułowego mężczyznę, jego życie i jednostkę chorobową. Myliłam się. Książka to zbiór historii pacjentów z ich deficytami, nadmiarami, uniesieniami a także upadkami. Przy każdym przypadku autor odwołuje się do wiedzy, do autorytetów i innych książek z zakresu podejmowanych zagadnień.
Bardzo podobało mi się, że jako praktyk / teoretyk Pan Olivier patrzy na człowieka podmiotowo. Zastanawia się nad jego życiem duchowym, świadomością, przeżyciami. Podejmuje głębszą refleksję nad egzystencją z chorobą i zdolnościami, widzi człowieka w człowieku.Jest to książka pod tym względem podobna do M.Kościelskiej "Niechciana seksualność" . Często w albumach, które są popularnonaukowe odrzuca mnie brak wnikliwości w życie człowieka i jego zdolności, a dokładna i szczegółowa analiza procesów, funkcji , skupianie się na deficytach. Ograniczanie człowieka do przypadku. Tutaj zupełnie tak nie jest.

Oczywiście nie umknął mi także jej sposób wydania. Ma idealny "zeszytowy"rozmiar, prostą okładkę, która nie zalewa barwami i niepotrzebnymi obrazami. Zawsze zwracam uwagę na to, czy w środku jest cała zapisana, czy (jak w przypadku książek "O mężczyźnie" , "Wszystko da się naprawić" Starowicza) połowa kartek to treść, a margines to reszta. Minusem jest brak " zakładki" z okładki lub zakładki w jakiekolwiek innej "wbudowanej" formie.

Czy polecam ją każdemu ? Nie. Uważam, że osoby ,które nie interesują się funkcjami mózgu, chorobami, które mogą spotkać człowieka i ogólnie neurologią choć trochę, będą się nudzić. Książka nie stanowi samych opisów historii, a znaczna jej część traktuje o nauce, postępach , odwoływaniu się do innych naukowców. Ja jestem osobą, która oprócz studiowania tych treści lubi o nich czytać i je zgłębiać. Mi się bardzo podobała :)